czwartek, 26 lutego 2015

Urodzinowa sukienka

Młoda w zeszłą niedzielę skończyła trzy lata, a to zobowiązuje do posiadania nowej kreacji :)


No to matka uszyła :) Materiał oczywiście kupiony na końcówkach, 45 cm cienkiej dzianiny sweterkowej z lekkim włoskiem, w cudnym morskim kolorze, za szaloną kwotę 6 zł. Przy takiej małej ilości tkaniny musiałam się sporo nagimnastykować, żeby zmieścić wykrój, ale się udało - zostały niewielkie ilości resztek.
Nie znalazłam odpowiadającego mi wykroju w moich skromnych zasobach Burd, więc użyłam wykroju na chłopięcą bluzkę w rozmiarze 110 (mniejszego nie było :)). Skroiłam bez zapasu na szwy - pewnie to wbrew jakimś krawieckim regułom :). Rękawy skróciłam, ale i tak musiałam sporo podłożyć. Dół zostawiłam długi, no bo w końcu to miała być sukienka :) Doszyłam falbanę i gotowe. Całość uszyta na overlocku - już nie wyobrażam sobie bez niego życia!


Skoro to miała być urodzinowa kreacja, to trzeba było dodać trochę blichtru :) Z resztek fioletowej dzianiny naszyłam diamentową aplikację, którą dodatkowo obszyłam taśmą z cekinami. I uczciwie się przyznam, że przyszywało się te cekiny paskudnie! Zajęło mi to dwa razy dłużej, niż uszycie całej sukienki. Chciałam jeszcze wypełnić kontury fioletowymi cekinami, ale szybko zrezygnowałam :)


Standardowo sukienka wyszła duuuużo za duża, więc na pewno jeszcze posłuży na przyszłorocznych urodzinach :)
Młoda tym razem nie chciała współpracować i poproszona o zapozowanie stanęła pod ścianą na sekundę i zanim nacisnęłam spust migawki, to już jej nie było...


Jeszcze tylko się pochwalę, że Młoda na urodziny poszła do przedszkola w weselnej kiecce i ilością falban wywołała zachwyt i zazdrość u swoich koleżanek! Serce matki rośnie :D

wtorek, 24 lutego 2015

Romantyczna bransoletka

Po energetycznym granacie (tu i tu) naszło mnie na różowy :) No cóż, starzeję się :D Powstała różowo-kremowa bransoletka z miętowym paseczkiem, tak dla przełamania.


Żeby jeszcze bardziej urozmaicić dodałam miętową, ceramiczną obrączkę. O takim połączeniu myślałam, już dawno, ale dopiero teraz pomysł doczekał się realizacji. Bransoletka jest dość gruba, zapinana na moje ulubione ostatnio zapięcie magnetyczne. Testowałam już różne - takie zupełnie płaskie, jak np. w tej bransoletce i malutkie kuleczki, jak w tej, albo beczułki, ale to jest zdecydowanie moim faworytem! Jest bardzo mocne i nie ma szansy samo się odpiąć, jak pierwsze dwa. Jedyny minus to, to że jest tylko w jednym rozmiarze, więc nie można się pobawić grubością bransoletki.


Tą romantyczną bransoletkę zgłaszam na wyzwanie PC:



czwartek, 19 lutego 2015

Serdeczny breloczek

Pikowaną torebkę nosi mi się znakomicie, ale malutki wihajster od zamka utrudniał mi otwieranie torebki i wyzwalał stek słów niecenzuralnych, mamrotanych pod nosem przy każdej próbie wyjęcia czegoś z torebki. Aby temu zaradzić zrobiłam breloczek :) Proste, prawda?


Pierwotnie miał to być breloczek klasyczny, coś podobnego do tego zrobionego do poprzedniej torebki, ale okazało się, że wredny wihajster ma za małą dziurkę i karabińczyk przez niego nie przejdzie, grrrr.


W sukurs przyszedł mi tutorial Silver Aguti na koralikowe serduszka. Wzdychałam do nich już dawno, więc od razu zabrałam się do roboty :)


Otwartą kwestią pozostało umocowanie breloczka, ale tu zadziałał syndrom Adama Słodowego i po prostu wkleiłam sznurek woskowany w końcówkę i voila :)


Serducho pięknie się prezentuje i doskonale spełnia swoją funkcję. Teraz otwarcie zamka nawet w rękawiczkach mi nie straszne! :D


Już mnie ręce świerzbią do zrobienia kolejnych serduch, tylko doba za krótka :( Na razie priorytet ma uszycie sukienki na urodziny Młodej...

sobota, 14 lutego 2015

Misiek obrażalski

Szwagierka zamówiła dla swojego męża z okazji walentynek obrażonego miśka. Powstał z szarego polaru, tylko wnętrze uszek ma białe :)


Misiek ma długie łapki, które można zamotać w wymownym geście.


A na zadku jest malutki ogonek. Czy misie mają ogonki?


Dobrze, że szwagierka ma dwóch synów, to na pewno miśka przygarną, jeśli tata się obrazi :)


czwartek, 12 lutego 2015

Koralikowe pierścionki

Zauroczyły mnie koralikowe pierścionki Silver Aguti. Na szczęście na jej blogu znalazłam też tutka, jak je wykonać. Się rozpędziłam i powstało ich kilka :)


Najpierw powstały dwa granatowe, z resztki mieszanki po tej bransoletce i breloczkach. Potem był różowy, do kompletu do bransoletki, której jeszcze nie zdążyłam pokazać.


A tak się prezentują pojedynczo:



Te dwa zostawiłam sobie :)


Ten pomarańczowo-niebieski zaklepała sobie siostra. Natomiast te poniżej są wolne :)



Ostatni szary zrobiłam z inspiracji kolorami w wyzwaniu "Zimowa kraina" na blogu Pomorze Craftuje i niniejszym zgłaszam go na na to wyzwanie :)

poniedziałek, 9 lutego 2015

Mata dla niemowlaka

Uważaj czego sobie życzysz. Powinnam była o tym pamiętać, gdy któregoś dnia wracając ze spaceru z Młodym spotkałam siostrę wyjeżdżającą z garażu. Powiedziała, że jedzie do Surtexu i czy czegoś nie chcę. Dużo się nie namyślając powiedziałam, że chcę dwa metry najgrubszej ociepliny jaką mają. Nie wiedziałam jakie mają, ale przecież najgrubsza, to pewnie max jakieś półtora centymetra. Oj, się myliłam ;) Gdy zobaczyłam wielgachną siatę, jaką mi siostra przytachała, to mi szczęka opadła. Dostałam dwa metry grubaśnego i sztywnego czegoś. Na początku panika: i co ja z tym zrobię???? Z czasem pomysły zaczęły kiełkować, no bo ja temu nie dam rady?! Małego kawałeczka użyłam do uchwytu do wózka, następnych dwóch kawałków użyłam do ochraniaczy na boki łóżeczka, bo Młody już się coraz bardziej kręci w trakcie snu. Większy kawałek poszedł do materacyka, który kładziemy na blacie w łazience, aby było gdzie odłożyć Młodego po kąpieli. (Ostatnich dwóch rzeczy nawet nie obzdjęciowałam, bo mało fotogeniczne :)) Ale nadal jeszcze zostało sporo ociepliny...


Dumałam co by tu jeszcze uszyć, gdy M razem z Młodą postanowili się poturlać po zalegającej na podłodze ocieplinie i stwierdzili, że to całkiem nieźle grzeje :) No to decyzja zapadła - będzie mata podłogowa dla Młodego!


Od dawna już mi chodziło po głowie uszycie maty z wykorzystaniem tutorialu na patchwork kółkowy. Technikę szycia kółek wykorzystałam przy szyciu worków dla przedszkolaka (co było wprawką do przyszłego uszycia maty właściwej).


Kółeczka szyło się i potem naszywało na błękitną bawełnę bardzo przyjemnie. Kanapkę poskładałam też bez kłopotu. Schody się zaczęły przy próbie pikowania tego potworka. Maszyna powiedziała niet. Po prostu nie byłam w stanie wcisnąć tak sztywnej i grubej płachty pod stopkę maszyny, nie mówiąc już o próbach manewrowania tym przy szyciu. Nie pozostało nic innego, jak wziąć igłę w garść i przepikować toto ręcznie.


Kolejny problem to jak przyszyć lamówkę??? Jakoś dało radę, chociaż efekt pozostawia wiele do życzenia. Na szczęście klient się nie zna i mało wymagający jest (w końcu jest mu obojętne, co opluwa leżąc na brzuchu :)) Muszę jednak przyznać, że kolorowe kółka go interesują i próbuje do nich sięgać rączką. Dodatkowo na obwodzie doszyłam różnokolorowe tasiemki (to już na później, gdy zacznie próby przemieszczania się).


Tył maty to czarno-biały materiał w zwierzaki z Ikei. Gdy mata sobie leży niedaleko miejsca stałego rezydowania Młodego (czyli kanapy) to Młody z upodobaniem się w nie wpatruje, czyli upiekłam dwie pieczenie na jednym ogniu :) Powstała mata do leżenia i obrazek do wgapiania się :)


Ponieważ mata z założenia ma być przenośna, a grubość i sztywność ociepliny uniemożliwia jej poskładanie, doszyłam troczki, aby można było całość ciasno związać.



Nie zabrakło też zdjęć z testowania :) Klient zadowolony :)


Na macie powstała też sesja zdjęciowa dla uczczenia ukończenia przez Młodego dwóch miesięcy (o rany, to już było miesiąc temu!)


Jednym słowem - mata się udała! :D

Hmmm, nadal zostało mi jeszcze sporo ociepliny...

niedziela, 1 lutego 2015

Zaległe spódniczki

Przypomniałam sobie o jeszcze dwóch spódniczkach dla Młodej, których tu jeszcze nie pokazywałam. Obie powstały jeszcze latem. Pierwszą wydziergałam na drutach z bawełny własnoręcznie farbowanej na craftowym spotkaniu w lutym zeszłego roku (!). Zużyłam oba motki, i ten cały niebieski, i ten z dodatkiem różowego.
Wzór znalazłam na Ravelry, ale oczywiście już zupełnie nie pamiętam, jak się nazywał :(


Popełniłam jeden kluczowy błąd - przy pierwszym rozszerzeniu jakoś źle doczytałam i dodawałam zbyt często oczka, co zaowocowało znacznie większym rozkloszowaniem spódnicy i większym zużyciem włóczki.


Używałam naprzemiennie nitki z obu motków, żeby uzyskać ładne przejścia kolorów, bo już na początku widziałam, że jeden motek zdecydowanie nie wystarczy. Góra spódniczki jest wykończona plisą z wciągniętą gumką (to na tą gumkę spódniczka nie mogła się tak długo doczekać :)), a dół ma ładny ażurowy motyw, dzięki któremu brzeg się nie zwija.


Uwierzycie, że Młoda jeszcze nigdy jej nie ubrała? Jakoś ze spódniczkami nam nie po drodze - getry i bluzka to zdecydowanie łatwiejsze i wygodniejsze rozwiązanie ;) A może ma tu znaczenie moja własna, osobista awersja do rajstop?! Po prostu ich nienawidzę. Mam traumę z dzieciństwa, kiedy to mama kazała mi zakładać rajstopy, a ja dostawałam szału wciskając je na nogi i naciągając po pachy, grrrr. Do dzisiaj nie chodzę w ogóle w spódnicach :)

Drugą spódniczkę uszyłam na naukach u krawcowej. Szyta z półkola, u góry wciągnięta gumka. Czyli szybko i prosto. Na zdjęciu jest wygnieciona, bo nie miałam czasu wyciągać żelazka, wybaczcie. Z tego wykroju powstały potem spódniczka tiulowa i galowa.


Jedyny bajer to dwie kieszonki serduszka, obszyte taśmą z motylkami. I tu też całe wieki minęły, zanim się zebrałam w sobie i je doszyłam. Jakoś nigdy mi nie starcza zapału na żmudne wykończenie detali. W szafie straszy jeszcze jedna bluza z kapturem, do której muszę doszyć kieszenie i żakiet bez rękawów. Mam nadzieję, że Młoda z nich nie wyrośnie, zanim ich nie dokończę :)


Tej spódniczki Młoda też nie miała na sobie, bo raz, że wyszła trochę za duża (stan na zeszłe lato), to jak ją w końcu skończyłam, to już było za zimno, na taką letnią spódniczkę. Może kolejne lato będzie dla niej łaskawe :) Zwłaszcza, że Młoda zaczyna przejawiać ochotę do noszenia spódniczek i sukienek. To chyba zgubny wpływ koleżanek z przedszkola! :D

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...