wtorek, 23 kwietnia 2013

Boa poduszkowiec

Pierwszy wytwór testujący maszynę został już skończony oraz poddany testom konsumenckim!


Uszyłam węża Boa Poduszkowca.


W zamierzeniu miał służyć Młodej Skrzetuskiej do owijania sobie wokół szyi - obecnie uwielbia zakładać sobie w formie szalika wszelkie paski i kabelki, więc chciałam dostarczyć jej wersję bezpieczniejszą. Tylko jakoś rozpędziłam się przy wypychaniu i wyszedł duży i gruby :)


Wykorzystałam kawałki polaru Minky, materiałów z Ikei oraz odzyskanych ze starego polaru, koszulki i poszewki na kołdrę z Taniego Armaniego. Można więc powiedzieć, że to wąż recyklingowy :)


Wąż ma długi pyszczek i dwoje guzikowych oczu, przyszytych zieloną nitką.


Natomiast ogon zdobią różnokolorowe tasiemki.


Niestety testy konsumencie wykazały tylko lekkie zainteresowanie ryjkiem i oczami, a cała reszta nie wzbudziła oczekiwanej radości i wielkiej miłości/przytulaśności. Po krótkich oględzinach wąż trafił do pudła z zabawkami i więcej się stamtąd już nie wyłonił ... Tak więc matka się napracowała, a dziecko ma to w nosie. Czy to już tak zawsze będzie??? :)

czwartek, 11 kwietnia 2013

Antyk

Czy maszyna, która ma równo 40 lat to już antyk? :) Ciotka uszczęśliwiła mnie swoją starą maszyną, którą kupiła za swoją pierwszą pensję! Jest to Łucznik Predom 432 w wielkiej walizce :)


Trzeba było wymienić w niej pasek gumowy, bo już sparciał i nie działa wyłącznik światła, ale poza tym szyje jak złoto. Jest dużo cichsza od maszyny mojej mamy (a przy śpiącym dziecku jest to duża zaleta!) i szyje wszystko - na maszynie mamy nie radziłam sobie ze zszyciem polaru, a i przy grubszych warstwach materiału już maszyna wymiękała. A tu niespodzianka: i zgrubienia od szwów i grube, wypchane nadzieniem części też przeszyje. Po prostu miodzio.
Szkoda tylko, że jest tak ciężka, bo manewry nią nie wchodzą w grę. Miałam też obawy, czy jej ciężar wytrzyma papierowe biurko z IKEI :) Jak na razie maszyna stoi, jeszcze tylko muszę ją porządnie wyczyścić.
Najśmieszniejsze z tego wszystkiego jest to, że mój M. wie jak ją obsłużyć, bo jego mama krawcowa ma taką samą :)
Pierwsza rzecz już się szyje - pokażę ją niebawem...

środa, 3 kwietnia 2013

Krwiste Razempetki ukończone

Moje pierwsze w życiu skarpetki robione od palców są już skończone i zdatne do użytku. Hip hip, hura!


Robiłam je w ramach razemrobienia u Intensywnie Kreatywnej. Gorąco polecam jej lekcje, bo są naprawdę świetnie przygotowane. Można krok po kroku wszystko sobie obejrzeć i przeczytać, więc człowiek nie musi się zastanawiać 'co autor miał na myśli' i kombinować po swojemu.


Włóczka z zapasów po przodkach - gruba i ciepła straszliwie.
Druty 3,5mm.. Wzór według Intensywnie Kreatywnej, lekko zmodyfikowany.


Skarpetki są rozpoczęte od palców. Dało to bardzo ładne wykończenie, a metoda jest rzeczywiście bardzo prosta. Na pewno wykorzystam ją przy robieniu innych rzeczy.


Natomiast pięty były formowane rzędami skróconymi. Może na złożonych skarpetkach pięta wygląda dziwnie, ale na nodze układa się świetnie. Udało mi się nawet trafić idealnie w rozmiar :)



Wzór na skarpetce to ciekawy warkocz (na swój użytek nazwałam go kłosem :), a boczne mini warkoczyki są robione ściegiem patentowym. Przynajmniej teraz już wiem, jak się go robi na okrągło :) Z tyłu motyw jest powtórzony.



A najlepsze z tego wszystkiego było to, że mogłam robić dwie skarpetki na raz i uniknęłam pomyłek i późniejszego zniechęcenia ponownym robieniem tego samego!


A na drutach już się dzieje rozpinany sweterek (z krótkimi rękawami). Tak, tak, może w końcu uda mi się w końcu zrobić do końca sweterek dla siebie (bo zawsze kończyłam dzieło w połowie drugiego rękawa :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...