Jak zwykle mnóstwo projektów rozpoczętych czeka na ukończenie, inne czekają w kolejce, a tu Zuza się bezczelnie wepchnęła przed szereg. No bo jak tu dziecku lali nie uszyć?!
Lala ma rozmiary całkiem słuszne, jest prawie równa wzrostem Młodej Skrzetuskiej.
Przeszła już też kilka operacji plastycznych, między innymi została poddana korekcji kształtu czaszki oraz liposukcji okolic ud i łydek :) (Tak to już jest, jak projekt powstaje dopiero w trakcie roboty)
Zuza ma w sobie elementy szlachetne - korpusik z milutkiego minky, a oczy i usta ma podkreślone marokańskim jedwabiem :)
Zuza jest cała w kropki. Włosy i rajstopy to moje stare bluzki :), więc jest to projekt zdecydowanie recyklingowy!
Młodej lala przypadła bardzo do gustu, od razu zaczęła gładzić milutki brzuszek i się do niego przytulać. Praktycznie lali nie wypuściła z objęć, chociaż lala nie była jeszcze skończona - brakowało jej jeszcze rąk i włosów. Młoda kategorycznie zarządziła - mama szyć (mimo wczesnej pory porannej i matki spieszącej się do pracy :)
Teraz Zuza towarzyszy Młodej wszędzie - razem śpią, razem jedzą, Młoda
nosi ją czasem na barana, a najczęściej pod pachą (wtedy długie nogi
Zuzy ciągną się za nimi :)
Dobrze jest sprawić dziecku rodość :D