Powoli wyłaniam się z kartonów i różnych decyzji odnośnie koloru i wystroju. Na razie warsztat twórczy nadal w rozsypce, ale pokażę coś, co ukulałam jeszcze przed przeprowadzką i nie zdążyłam już zaprezentować na blogu.
Na ciuchach znalazłam kiedyś czarną chustę z frędzlami. Nic specjalnego i normalnie bym jej nie założyła, ale zmysł twórczy zadziałał i ją kupiłam.
Trochę nad nią pomyślałam i którejś niedzieli, wykorzystując kafle na podłodze w domu rodziców (na panelach się bałam) przystąpiłam do dzieła. Oprócz czesanki wykorzystałam kawałki wełny z Maroka, jedwab i już teraz nie pamiętam co jeszcze :)
Tu na razie ułożony wzór przed filcowaniem:
A tu już efekt końcowy:
I w zbliżeniu, bo bardzo jestem dumna z malowniczego efektu:
Chusta mimo, że ażurowa to bardzo grzeje i przyda się pewnie dopiero na jesieni. Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie :)