czwartek, 30 kwietnia 2015

Torba z obrusa

Przyszła siostra. Przyniosła swoją starą, filcową torbę, która już wyzionęła ducha i obrus z Biedronki. Tekst był krótki - uszyj mi taką samą, z tego obrusu. (Mała dygresja: aż sprawdziłam, jak się odmienia słowo obrus i wyszło, że obie wersje są prawidłowe :)) No to uszyłam:


Któryś raz z kolei mój strach przed skrojeniem czegoś za małego zaowocował gigantycznymi rozmiarami torby :) Siostra rozmiar zaakceptowała, więc jest ok.


Torba ma szerokie dno, więc jest bardzo pojemna. Materiał jest dość sztywny, nie dawałam podszewki zgodnie z życzeniem zamawiającej. Grubość i długość uszu torby została podyktowana ilością pozostałego materiału. W sumie obrus został wykorzystany w jakiś 98%.
Siostrze zachciało się jeszcze jednej torby, ale o bardziej skomplikowanym wykroju, więc pewnie jeszcze sporo czasu upłynie zanim się do niej zabiorę.
Na razie eksperymentuję z szyciem ubrań letnich dla dzieciaków z wzorzystych dresówek. Zobaczymy co z tego wyjdzie :)

Pozdrawiam Was wiosennie i życzę udanego długiego weekendu!

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Poddupnik spacerowy

Wiosna coś się nie mogła zdecydować, czy nadejść i chyba lato ją wyprzedziło, bo u nas było dzisiaj 24 stopnie. Na wieszaku wiszą już cztery moje kurtki, bo codziennie chodzę w innej, bo tak skacze temperatura. Niech już będzie w końcu ciepło!


Zaklinając wiosnę na warsztat wzięłam materiał w energetyczne bratki. Powstał poddupnik spacerowy!


Nazwa poddupnik nie moja, zaczerpnięta od Bee in Quiltsland, ale bardzo mi się spodobała, bo idealnie oddaje funkcję tego uszytku :) Zaraz, zaraz, powiecie, ale co ona właściwie tu pokazuje? Ano spacerując po lesie z wózkiem odczułam nagłą potrzebę, żeby usiąść sobie na pieńku i chłonąć słoneczko. Ale trochę było mi szkoda pobrudzić sobie jedyne pasujące obecnie na mnie spodnie :) Tak więc uszyłam mikro kocyk do rozłożenia na spacerze i posadzenia na nim szanownych czterech liter, bez ryzyka przyklejenia żywicy do odzienia.


Poddupnik ma od spodu gruby, nieprzemakalny materiał (szyje się z niego plecaki), w środku warstwa ociepliny dla miękkości, a na wierzchu dość gruby (i mam nadzieję wytrzymały) materiał w bratki.


Górę przepikowałam z ociepliną, żeby się całość nie rozjeżdzała.


Poddupnik gdy jest nie używany musi mieć małe wymiary, aby niewiele miejsca zajmował w koszu wózka (przecież musi się tam jeszcze zmieścić wiele koniecznych rzeczy, takich jak kilo ziemniaków na obiad i nowa Burda :)


Tak więc po zrolowaniu spinamy całość rzepem i mamy niewielki zwój, który wygodnie można transportować do lasu.


Poddupnik został już w warunkach plenerowych przetestowany i świetnie się sprawdza :)


Wymiary poddupnika sprawdzają się zarówno dla małej pupki, jak i wielkiego tyłka :)



Uszytków polepszających jakość życia matki na macierzyńskim jeszcze nie koniec, więc zaglądajcie! Pozdrawiam wiosennie :)

sobota, 25 kwietnia 2015

Różowy kardigan

Jestem duża i tego faktu nie zmienię, a po drugiej ciąży zostało jeszcze sporo "naddatku". Efekt jest taki, że większość ciuchów jest dla mnie przyciasnawa, a na bieganie po sklepach i szukanie nowych czasu zupełnie nie mam. Za to mam trochę czasu na szycie, więc sobie luźne rzeczy szyję :) I tak powstał z różowej wełny kardigan, a właściwie to taka narzutka.


Wełnę udało mi się kupić na końcówkach, więc miałam jej zaledwie metr i to z wadą, gdzie według wykroju potrzeba prawie 3 metry. Taaa, Polak potrafi...


Wykrój pochodzi z Burdy 11/2014, chociaż tak pozmieniany, że chyba oryginału nie przypomina :) Przede wszystkim ciełam bez zapasu na szwy, bo rozmiarówka zaczynała się od 44. Kolejna drastyczna zmiana to skrócenie całości o dobre 10 cm, a i tak wyszedł jak dla mnie to wystarczająco długi.


Musiałam też zrezygnować z wykończenia wszystkich brzegów plisą, bo na taki luksus, to mi już materiału nie starczyło :) Obrzuciłam krawędzie overlockiem, podłożyłam i przestębnowałam. Trochę się dół wywija, ale cóż. Jedynie na karku wzmocniłam brzeg taśmą, żeby się nie rozciągało.


Najbardziej bolesną dla mnie zmianą była konieczność skrócenia rękawów, ale nijak nie chciały się zmieścić na malutkim kawałku materiału, jaki mi został :( W oryginale kardigan jest suto zdobiony riuszkami - u mnie występują symbolicznie, bo tak nie do końca jestem przekonana, czy mi się one podobają.


Na zbliżeniach widać też, że wełna od spodu ma biały, lekko podgryzający włosek. Tkanina jest cienka, ale zaskakująco grzeje. Generalnie jestem z uszytku zadowolona i myślę, że jeszcze kiedyś powtórzę ten model z pełnymi bajerami :)

środa, 22 kwietnia 2015

Zaległe koraliki i wyniki rozdania

Ja to mam chyba twórcze ADHD. Nie potrafię dłuższy czas poświęcić się tylko jednej dziedzinie. Ostatnio najwięcej szyję, ale i tak mam rozgrzebane trzy robótki na drutach i jedną szydełkową, w tak zwanym międzyczasie ;). Do tego co pewien czas jakiś wewnętrzny przymus nakazuje mi wszystko porzucić i maniacko dziubać coś z koralików. Po kilku dniach mam przesyt i znów wracam do maszyny/drutów. Po jednym z takich ciągów nagromadziło mi się kilka prac, których tu jeszcze nie pokazywałam. Żeby więc nie przynudzać, wrzucam wszystko hurtem :)


W podziękowaniu dla Asi za kolczyki Kleopatry zrobiłam różowy naszyjnik dla jej córeczki. Jako zawieszka serduszko z Toho (chyba 15, ale już nie pamiętam) w kolorze lawendowym ze złotym przebłyskiem. Z tego co słyszałam, to Nastusi wisiorek się spodobał i chętnie go nosi :)


Powstał też różowy breloczek (to on pierwotnie miał wisieć przy tej torebce, ale uszko w zamku okazało się zbyt małe). W związku z czym breloczek jest wolny :)


Jako uzupełnienie koralików Toho dyndadełko z agatu fasetkowanego i plastrów kokosa.


Natomiast wygrana bransoletka zainspirowała mnie do stworzenia tej pasiastej. Wykorzystałam tu 22 kolory Toho. W zamierzeniu paski miały być w intensywnych kolorach, ale po przeglądzie moich zasobów zauważyłam, że królują u mnie głównie pastele. Co stwierdziwszy pędem nabyłam górę nowych koralików, które teraz czekają na nowy zryw twórczy :)


Bransoletka zapinana na magnetyczną kulkę. Akurat ją wykańczałam w fazie serduszkowej, więc i jej się dostało serduszkowe dyndadełko :) Bransoletka jest wolna.


I na koniec (uff) został największy chyba UFOk. Oj długo przeleżał ten projekt rozgrzebany. Ale w końcu się zmobilizowałam i go dokończyłam. Powstała naszyjniko-bransoletka :)


Długość tak dopasowana, że można nosić jako pojedynczy koralikowo-rzemykowy naszyjnik, albo potrójnie zamotać na nadgarstku. Jest wolny.


Uff. Na razie koniec, chociaż zamówione koraliki znów na mnie łypią z szafy i czuję w kościach, że kolejny napad twórczy się zbliża :)

Zmieniając temat - czas ogłosić wyniki mojego bransoletkowego candy :) Bardzo dziękuję wszystkim, którzy zgłosili swój udział. Było mi niesłychanie miło czytać te wszystkie ciepłe słowa zarówno o samej bransoletce, jak i o porcelanie od babci. Dzięki waszym zgłoszeniom mam też okazję poznać nowe, interesujące blogi. Na pewno będę do Was często zaglądać.

A bransoletka poleci do:
Jareckiej

Gratuluję i poproszę o maila z danymi do wysyłki :)



Jeszcze raz dziękuję wszystkim za udział.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Błękitna bluza dresowa

Wieje, żeby nie powiedzieć gorzej. Taka to wiosna - niby słońce grzeje, ale wiatr przenika do szpiku kości. Potrzeba mi było ciepłej bluzy pod wiosenną kurtkę, z długim rękawem i takiej długości za tyłek, co by mi na spacerach nerek nie przewiało. Wykrój na bluzę dresową znalazłam w Burdzie Szkoła Szycia cz. 2 (1/2015) - model Alisa.


Nie obyło się bez modyfikacji :) Przede wszystkim zrezygnowałam z rozpięcia przy szyi. Do tego powiększyłam dekolt, bo nie lubię jak mnie coś uwiera w szyję. Zrezygnowałam też z asymetrycznego dołu - wydłużyłam przód aby go zrównać z tyłem, bo to oryginał dziwnie wyglądał.


Oryginalny model miał rękawy 3/4. Zauważyłam, że teraz większość wykrojów ma takie rękawy. Zupełnie tego nie rozumiem, bo taka długość ni w pięć ni w dziewięć do niczego się nie nadaje. Ani to krótki rękawek, ani długi rękaw na chłody. Niby mam na sobie bluzę, a w ręce mi zimno. Dlatego też, bez najmniejszego zastanowienia wydłużyłam rękawy za nadgarstek, tak jak lubię najbardziej.


Materiał to błękitny dres drapany, taki z ciepłym meszkiem pod spodem, dość gruby. I wszystko było by fajnie, ale po pierwszym założeniu stwierdziłam, że wyglądam jak w worku. Jedak kimonowe rękawy są zdecydowanie nie dla mnie - robią mi się strasznie pogrubiające wory pod pachami :( Do tego krój jest dość obszerny - lubię luźne rzeczy, ale to jest dla mnie za dużo. Szkoda. Też tak macie, że tworzycie coś z zapałem i radością, a efekt końcowy jest rozczarowujący???


Jeszcze zbliżenia na wykończenie dekoltu i rękawów. Całość szyłam na overlocku, bo mój antyczny łucznik nie ma ściegów elastycznych, a zygzak jakoś bardzo rozciąga i fałduje dzianinę.


Nie miałam pasujących kolorystycznie ściągaczy, więc wykończyłam tym samym materiałem, ale wyszło mało rozciągliwie. Jeszcze nie wymyśliłam, co należy zrobić w takiej sytuacji :)


Jak na pierwszą bluzę dresową to i tak wyszło nieźle :)

P.S. To już ostatnie godziny, żeby się zapisać na candy!


niedziela, 19 kwietnia 2015

Ostatni dzwonek żeby się zapisać na candy!

Został już tylko jeden dzień do końca mojego rozdania! Kto jeszcze się nie zapisał, to ma ostatnią szansę na zgarnięcie turkusowej bransoletki. Serdecznie zapraszam :D


Powodzenia!

piątek, 17 kwietnia 2015

Torba wymiankowa

Niedawno blog Pomorze Craftuje obchodził urodziny i z tego powodu została urządzona wymianka, w której wzięłam udział. Prezenty zostały już ujawnione, więc mogę pokazać co uszyłam :)


Powstała torba i pasująca do niej kosmetyczka. Ponieważ materiał jest dość leisty, to kosmetyczkę dodatkowo usztywniłam flizeliną. Nieźle się namęczyłam z wszyciem zamka, bo pierwotnie miał mieć jeszcze listewki z tego samego materiału na końcach, ale przekroczyło to moje możliwości techniczne :) Ale się nie poddam i jeszcze rozkminię, jak to uszyć!


Zarówno torba, jak i kosmetyczka mają wszytą brzoskwiniową podszewkę.


Paski początkowo miały być z samej zielonej taśmy, ale czegoś brakowało, więc naszyłam na nie dodatkowe paski z tego samego materiału, co torba. Nieocenioną pomocą był tu przyrząd do robienia lamówek, bo pozwolił na szybkie i równe zaprasowanie krawędzi. Niestety dopiero po skończeniu zauważyłam, że mogłam dolną nitkę wymienić na zieloną :)


Wreszcie dorobiłam się swoich metek! Nie darowałam i wszyłam zarówno do torby, jak i kosmetyczki :) Już myślę o zakupieniu takich bardziej miękkich, żeby można je było wszywać do ubrań, bo te są zrobione na sztywnym nylonie.


Mam nadzieję, że zestaw spodobał się obdarowanej :)

***
Przypominam o moim rozdaniu, w którym można zgarnąć bransoletkę! Zostały już tylko trzy dni. Zapraszam!

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Serce na łańcuchu

Serduszkomania trwa w najlepsze! To taka szybka robótka :) Młody zasypia, a ja myk do koralików, pomacham trochę igłą i zanim Bartek się obudzi, to serduszko już gotowe. Bardzo satysfakcjonująca robota.


Tym razem zawiesiłam serduszko i kilka kamyków na łańcuszku. W projekcie udział wzięły: serduszko z Toho 15/0, Swarovski, labradoryty, agaty i turkusy. Zapięcie regulowane, a na końcu łańcuszka zawiesiłam dodatkowo kuleczkę agatu.


Ciężko było zrobić zdjęcie tak, aby kuleczki Swarovskiego były widoczne.


Do kompletu dorobiłam jeszcze kolczyki z agatu fasetkowego, agatu mrożonego, oponek Swarovskiego i turkusów.


Cały komplet pięknie lśni, więc zgłaszam go na wyzwanie Lśnienie na blogu Pomorze Craftuje:


piątek, 10 kwietnia 2015

Żabia czapa dla Młodego

Na początku zimy stwierdziłam, że trzeba synowi czapkę wydziergać. Taaa. Wełnę zamówiłam i od razu z zapałem na druty wrzuciłam. Robiłam całkiem szybko, ale bez przymiarek, no i za mała wyszła :) Czapa poszła do sprucia. A że nie lubię drugi raz tego samego robić, to wełna poszła w kąt.


Aż tu Lete pokazała jak łatwo zacząć ściągacz metodą włoską i musiałam od razu spróbować! Faktycznie ściągacz jest mega elastyczny. To będzie moja ulubiona metoda nabierania oczek :)


Czapę skończyłam, ale prawie całą zimę czekała na dołożenie szydełkowych oczek. W końcu się zawzięłam (wiosna za oknem przyśpieszyła moje działania :)) i gadzinę skończyłam. Mała przymiarka - i eh, tym razem wyszła trochę za długa :) No cóż, z czapkami mi chyba nie po drodze.


Młodemu się chyba podoba, bo nie protestuje przy zakładaniu, a na tą marną dotychczas wiosnę jest w sam raz.

Wełna to Lanagold Batik Design Alize, 51% akrylu i 49%wełny. Dość gruba, bo w 100g jest 240 metrów. Trochę jest szorstka, jak na tak dużą zawartość akrylu. Zostało mi jeszcze trzy czwarte kłębka (tam kolory przechodzą w niebieski i brązowy), więc pewnie latem wezmę się za kolejną czapkę, to może na zimę zdążę ją skończyć :)


***
Przypominam o moim rozdaniu, w którym można zgarnąć bransoletkę! Zapraszam!


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...