Z bardziej udanych zakupów mogę wymienić materiał na tą spódniczkę, pasiasty na sukienkę był ekstra, natomiast dzianina w balony na te spodnie mogła by być bardziej miękka. Jednakże żadna tkanina nie wywołała takiego zachwytu jak poniższy batik. No po prostu cud, miód i orzeszki! Opisany jako dzianina, ale ja bym spokojnie nazwała to dresówką pętelką, miękka, miła, nie za cienka, nie za gruba, no i ten wzór! Jak ją wyjęłam z paczki, to aż sama nie mogłam sobie wybaczyć, że zamówiłam tylko 1,5 metra.
Błąd czym prędzej naprawiłam i zamówiłam kolejne 6 metrów, po dwa z każdego z trzech kolorów :D Mój zachwyt nad tym materiałem wyraża poniższe zdjęcie:
No ale wracając do meritum posta - uszyłam sobie spodnie dresowe de lux.
De lux, bo elegancko wszyłam kieszenie, dodatkowo wloty ozdobiłam wypustką. Nawet użyłam stopki do robienia dziurek na guziki do obszycia otworów na wciągnięcie gumki w pasie. No po prostu full wypas.
I wszystko by było super, gdybym tylko wybrała lepszy wykrój :( Niestety, model 114 z burdy 5/2015 był tragicznym wyborem. Już na wstępie podejrzewałam, że nogawki będą za krótkie, więc je wydłużyłam i dodałam szerokie ściągacze. To są pierwsze uszyte przeze mnie spodnie, więc zabrakło mi doświadczenia, do oceny, jak będę leżały w kroku. Leżą tragicznie, a właściwie, to nie leżą, a wiszą. Nie wiem, jaki był zamysł projektanta, ale albo spodnie miały mieć krok do kolan, albo pas pod samymi cyckami. Żadna z tych opcji mi nie pasuje, więc jeszcze przed wszyciem paska, obcięłam tyle, na ile mi pozwalały już wszyte kieszenie. Niewiele to pomogło, bo spodnie są za wysokie, za szerokie i ogólnie koszmarny się robi z przodu wór.
Nie tracąc nadziei, że może mi to nie będzie przeszkadzać, założyłam spodnie na spacer, ale ten wór z przodu doprowadzał mnie do zgrzytania zębami, a wzrok mi sam cały czas wędrował w te worowate okolice. Zgroza. Decyzja zapadła - spodnie zostały gruntownie pocięte i będę je zszywać na nowo. Może za drugim razem wyjdą lepiej :) Tak więc oglądacie zdjęcia z jedynego publicznego wystąpienia, już nieistniejących spodni...
Spodnie pozowały na plaży w Ustce. Zagnało nas w okolice Słupska, więc mając chwilę czasu wyskoczyliśmy na dosłownie 10 minut na plażę. Akurat chmury się rozeszły i wyszło słońce, zrobiło się całkiem ciepło, więc złapaliśmy ostatnie chwile odchodzącego lata. Tak się spieszyłam ze zrobieniem zdjęć, zanim dzieciaki się znudzą i będzie trzeba wracać, że zapomniałam, że specjalnie taszczyłam aparat i mąż na szybko pstrykał mi zdjęcia komórką, eh.
Na zdjęciach na płasko widać, że jakoś strasznie dużo materiału jest w okolicach pasa.
I zbliżenie na kieszenie, z których jestem bardzo dumna :)
Mam nadzieję, że po poprawkach spodnie będą lepiej leżały, bo materiał mi się bardzo podoba i szkoda, żeby się zmarnował.
Na koniec bonusowo baletnica nadmorska :)
:D
Bonusowa baletnica morska rozbawiła mnie w tramwaju :) spodnie piękne i nie widać tego niskiego kroku. Czym prędzej pochwal się sprzedawcą tej cudnej dresówki,już mi się marzą takie spodnie i jeszcze bluzka,mmm....
OdpowiedzUsuńMateriał kupiłam na allegro od teony. Cieszę się, że dostarczyłam Ci rozrywki :)
UsuńNo to już sobie pomarzyłam. Kupiłaś cały zapas sklepowy :) :)
UsuńJeszcze ponoć jakieś tajne resztki są:)
UsuńO nie! Ledwie obejrzałam Twój post, to oczywiście napaliłam się na tę tkaninę, a tu na allegro zonk - granatowego koloru nie ma :(
OdpowiedzUsuńSwoją drogą nie wiem po co mi taka, skoro szyć dalej nie umiem. No ale jest granatowa i piękna, także muszę ją mieć i już ;) :D
A spodnie super, nie wiem co od nich chcesz :)
Hehe, połowa ludzi z facebookowych grup szyjących też się na tą tkaninę rzuciła :) Dzięki, spodnie fajne, ale mam nadzieję, że uda mi się je poprawić i będą idealne :)
Usuń