środa, 19 września 2012

Bułeczki dyniowe

Sezon na dynię uważam za rozpoczęty! Uwielbiam dynię - miałabym problem z wyborem czy lepsza jest dynia, czy cukinia, ale przez to, że cukinia jest przez całe lato, a dynia tylko chwilę na jesieni, to zdecydowanie czyni ją wyjątkową :)
Podczas niedawnego pobytu na giełdzie zakupiłam dwie - jedną skromną dwukilową, a drugą sześciokilową, a co! Na pierwszy rzut poszła to mniejsza. Zrobiłam już tradycyjną zupę dyniowo-porową (troszkę słabiej smakowała bez mleka, eh). A potem upiekłam bułeczki dyniowe, według przepisu Pinkcake.


Wyszły przepyszne! Ładnie wyrosły, tylko wzięłam poprawkę na moją tendencję do wypiekania bułek na kamień i tym razem piekłam je króciutko - stąd ta niezdrowa bladość :) Pięknie pachniały i smakowały jeszcze ciepłe, zaraz po wyjęciu z pieca - i tylko żałowałam, że nie mogę jeść masła, bo aż się prosiły, żeby je posmarować, eh.
Młodej Skrzetuskiej też dynia bardzo smakowała, tylko za pierwszym razem trochę za bardzo ją rozgotowałam i przeciekła jej przez palce, jak za mocno ścisnęła :)
Jutro robię ciasto dyniowe, a dalej to któż to wie...

niedziela, 16 września 2012

Częściowo się udało

Od półtora roku już tu mieszkamy, a ja ciągle nie mogłam się zebrać do obfotografowania naszych włości. Ciągle jeszcze coś było do wykończenia, zmienienia lub dorobienia, a potem to już nie było czasu na sprzątnięcie i odgruzowanie do zdjęć :) W końcu się udało cyknąć zdjęcia na szybko sypialni i częściowo łazienki. Oczywiście jest jeszcze kilka rzeczy, które muszę dorobić, więc to nie jest wersja ostateczna :P
Sypialnia się prezentuje tak:


Trochę szeroki kąt śmiesznie zmienia wymiary i proporcje wszystkiego.
A tu łazienka (akurat chwilowo zniknęły pomarańczowe akcenty):


Kącik salonowy też się doczekał fotki, ale dopiero na zdjęciu zobaczyłam, jak już się strasznie zagracił więc wstyd pokazywać...
Reszta mieszkania musi poczekać na odgruzowanie i jakieś ciekawe zaaranżowanie, a więc pewnie nieprędko :)
Pozdrawiam już jesiennie!

czwartek, 13 września 2012

Książeczka

Uszyłam Młodej Skrzetuskiej książeczkę do miętoszenia:


Jest już trochę wygnieciona, bo pozytywnie przeszła pierwsze testy konsumenckie :)
Pierwsza strona to mięciutki polarek, w sam raz do miziania. Druga uszyta jest ze śliskiego materiału, poprzeszywanego w zaszewki - dobre do drapania (Młoda uwielbia skrobać paznokciami po macie piankowej, więc lepiej, żeby skrobała po czymś łagodniejszym dla paznokci)


Trzecia ma naszyty polarowy trójkącik i wystają z niej metki, w sam raz do obśliniania. Metki pochodzą z ostatnich zakupów i są prześliczne. Na zdjęciu wyszły dość blado, więc musicie mi uwierzyć na słowo :)


Następne strony to różne wzorki do oglądania.


Tu zbliżenie na metki:


Ostatnia kartka szeleści przy miętoszeniu. Jest też długa tasiemka z supełkiem - chyba najbardziej interesujący dla Młodej element z całej książeczki :)


Całość wyszła dość koślawo, bo szyłam bez żadnych wykrojów i mierzenia - ot, tak na oko wszystko. Nocna pora szycia też nie sprzyjała precyzji wykonania. Już po wykrojeniu materiału w ptaszki zdałam sobie sprawę, że są nie w tą stronę co trzeba. No cóż, mam nadzieję, że Młodej nie zrobi to żadnej różnicy!
Generalnie książeczkę prać można w 40 stopniach, jedynie nie próbowałam prasowania, bo raczej szeleszcząca folia się pewnie stopi.
Stwierdzam, że przydałby mi się jakiś kurs szycia, bo nadal nie mogę dogadać się z maszyną - ściąga mi wierzchnią warstwę materiału i wszystkie przeszycia wychodzą krzywo. Na mój rozum stopka powinna mieć mniejszy docisk, ale następny stopień to zupełnie luźno do cerowania, więc to nie pomoże. Jakieś pomysły?

Mam już kilka następnych pomysłów na zabawki, tylko tego czasu trochę brakuje...

piątek, 7 września 2012

Zmartwychwstały klematis i pranie

No proszę, jednak cuda się zdarzają! Klematis, który był już całkowicie umarły i odżył - zakwitł! Ma aż cały jeden kwiatek i nie urósł zbyt duży, ale jak na umarlaka, to ma się całkiem dobrze.


A zobaczyłam go, przy okazji rozwieszania na balkonie nietypowego prania:


Misiaki i inne zabawki Młodej Skrzetuskiej wylądowały w pralce i nawet im to o dziwo nie zaszkodziło :) Najbardziej się obawiałam o muczącą krowę, ale ustrojstwo elektryczne przetrwało i nadal radośnie muczy! Mina Skrzetuskiej gdy tego słucha - bezcenna :)


Post zupełnie nie jest o tfórczości,bo i ostatnio niewiele tworzę - cały czas zajmuje mi karmienie Młodej - nie ma to jak rozszerzanie diety niemowlaka :) Za to mam niesamowitą satysfakcję, gdy widzę, jak chętnie Młoda pochłania kawałki marchewki, fasolki szparagowej, ziemniaka, cukinii, nektarynki i banana. W mądrej książce było napisane, że dzieci zaczynają przełykać dopiero po tygodniu, dwóch przeżuwania i wypluwania, a moja wspaniała (!) córka łyknęła fasolkę na trzeci dzień i od tego czasu bez marudzenia pochłania wszystko, co trafi jej do rączek. A jaka była wściekła, jak raz za bardzo rozgotowałam marchewkę i wszystko jej się rozciapywało w rączce i nic nie mogła zjeść! Łzy lały się strumieniem, rączki zaciśnięte w pięści, gdyby mogły, to by waliły w stół ze złości! A jak się patrzy z wyrzutem, jak ktoś coś je koło niej i jej nic nie daje! Zupełnie sobie nie wyobrażam, że mogłabym wpychać jej na siłę papkę łyżeczką. Gdzie tu radość z jedzenia???

sobota, 1 września 2012

Przytulaśny minky

Wreszcie dotarła do mnie paczka z super miluśnymi materiałami! Zamówione jeszcze na urlopie i już nie mogłam się doczekać, kiedy coś z nich uszyję. A teraz się w nie wpatruję i aż szkoda mi je pociąć :) Na początku wydawało mi się, że cena polaru Minky jest niebotyczna, ale teraz go głaskam i nie mogę się nadziwić, jak bardzo jest mięciutki! Może uszyję z niego przytulankę sobie, zamiast córce?
Do tego zamówiłam bajeczne tasiemki - ciekawe, czy Młoda Skrzetuska je polubi, równie mocno jak ja?


Pierwszy raz korzystałam z usług konkurencji naszej Poczty Polskiej. No cóż - maile wesołe potrafią wysyłać, ale z szybkością usługi słabo im wyszło. Przesyłka z Gdańska do Gdyni szła bite trzy dni i ani minuty krócej. Sama bym po nią szybciej pojechała. W tym czasie poczta dostarczyła mi dwie przesyłki z drugiego końca Polski, zamówione później. Do tego umęczyłam się setnie, próbując wyciągnąć paczkę z paczkomatu. Ekran dotykowy jest fajny, gdy reaguje na dotyk i coś w ogóle w nim widać pod słońce. W tym przypadku tak nie było. No cóż, jeśli to ma być konkurencja, to poczta może spać spokojnie...

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...