czwartek, 30 lipca 2015

Dary z północy :)

Na początku tygodnia Ula się rozchorowała i nie poszła do przedszkola. Siedziałyśmy sobie smętnie w domu, aż tu dzwonek do drzwi - kurier. Młoda od razu odżyła :) I ja zdecydowanie też, bo to przyszła paczka z moją wygraną z From Nord.


Paczka miała rozmiary solidne, bo kryła w sobie niesamowitą ilość cudowności.


Co kolejną rzecz rozpakowywałam, to w większy zachwyt wpadałam! A Ula za każdym razem pytała: czy to dla mnie?!


Aż nie wiem, której z nas ta paczka sprawiła większą radość :) O chorobie od razu zapomniała!


Nie było opcji, żebym się z nią nie podzieliła. Poniżej Ula ze swoimi łupami :) Zagarnęła dla siebie foremki do lodów, patyczki i słomki w kropeczki. Dla mnie został syrop karmelowy, słój i przede wszystkim druciany koszyk, do którego cały czas mi się gęba śmieje :) (Specjalnie postawiłam go sobie obok fotela, żebym mogła na niego zerkać)


Od razu też trzeba było przetestować dary :) Młoda dostała swoją ulubioną kawę inkę z syropem. Piła oczywiście ze słomki.


A ja od razu zaczęłam wymyślać zastosowania dla koszyka. Znalazłam ich tyle, że aż nie wiem, do czego go w końcu użyć :) Najpierw pomyślałam o miejscu do przechowywaniu mojej kolekcji bawełnianych tkanin.


Ale potem stwierdziłam, że chcę go mieć bardziej "pod ręką" i obecnie pełni funkcję koszyka na robótkę. Idealnie cieszy moje oko!


Tak teraz wygląda moja poranna kawa :)


Wielkie dzięki ekipie z From Nord za taką dawkę szczęścia!

poniedziałek, 27 lipca 2015

Co uszyłam na urlopie

Ci, którzy zaglądają na mój FB wiedzą, że dzień przed wyjazdem na urlop kurier dostarczył mi moją nową maszynę. Z wypiekami na twarzy, zamiast pakować walizki, obmacywałam ją i obśliniałam próbując jak szyje. To widząc, mój mąż zaproponował (sam!), abym wzięła ją ze sobą, bo pierwszy tydzień urlopu mieliśmy spędzić u teściów (teściowa jest krawcową). Dwa razy nie musiał powtarzać :)
Wzięłam ze sobą całą siatkę ścinków, aby popróbować różne ściegi. Ale teściowa mi dała kilka kawałków fajnego materiału i zamiast bezcelowo szyć ścinki, powstał cały zestaw toreb i kosmetyczek!


Sesje zdjęciową zrobiłam już w pensjonacie w Wiśle. Ta kratownica to pewnie było coś do orania pola, ale świetnie się sprawdziło w roli wieszaka :)


Prawie wszystkie uszytki mają jednakową podszewkę z granatowo - fioletowej bawełny.


Zaczynając od najmniejszych (wykorzystałam nawet najmniejsze skrawki materiału :)) Powstał malutki portfelik i większa kosmetyczka. Portfelik od razu zakosiła mi Ula, bo idealnie nadaje się do jej spinek do włosów :)


To na środku, to worek na zabawki Bartka. Jedyny bez podszewki.


Po lewej widnieje koszyk na moje drutowe robótki. Ma szerokie dno i dodatkowo na górze wszyłam zamknięcie zaciągane na sznurek, aby nic mi z koszyka nie wypadło. Teraz mogę zabrać robótkę ze sobą i dziergać w plenerze. Koszyk sprawdza się idealnie!





I największy uszytek to dwustronna torba na ramię z długimi uszami. Jedyna, do której zapomniałam wszyć metkę :)




Zdjęć więcej niż teksu, bo w sumie o czym tu pisać :) A maszyna spisuje się na medal i jestem z niej bardzo zadowolona. Do tego stopnia, że planuję napisać dla Was jej recenzję, so stay tuned :)


Jak już tyle zdjęć jest, to dołożę jeszcze kilka zdjęć z urlopu z bacówki, bo pojedliśmy sobie trochę oscypków i miło mi się ją wspomina :)



A najlepsza była żyntyca do spróbowania na miejscu. Cudownie gasi pragnienie w upał!


Pozdrawiam Was serdecznie ze zdecydowanie za zimnej i deszczowej Gdyni :)

sobota, 18 lipca 2015

Mata ogrodowa

O ja naiwna matka! Jeszcze w czerwcu zastanawiałam się na czym by tu można położyć Bartka w ogrodzie, żeby nie zmarzł od zimnej jeszcze ziemi. No i wymyśliłam, że mu uszyję taką grubą matę. Rozmiary sobie założyłam całkiem słuszne, bo przecież chłopak już pełza na całego, więc musi mieć spory wybieg.


Powtórzę: o ja naiwna matka! Młody spędza na macie może dwie sekundy, po czym śmiga dalej po trawie. Nic go nie kłuje, ani nie stopuje. No ale matę mam i całkiem wygodnie mi się na niej siedzi :)


Na wierzchu błękitna bawełna z odzysku, w środku najgrubsza ocieplina, a od spodu niebieski, sztywny i nieprzemakający materiał (z podobnego, tylko czarnego uszyłam poddupnik).



Tu widać całkiem nieźle rozmiar maty. Nie mierzyłam dokładnie, ale materiału było mniej więcej 1,5x1,2 metra.


A tak mniej więcej wygląda użytkowanie maty:
śmig i już go na niej nie ma


- mama, pobawmy się w chowanego


- a kuku, jest tam kto?


- starszaki - ja też się chcę z wami bawić! :)


A ja sobie spokojnie siedzę na macie i zajadam czereśnie :)


Tak na marginesie - takiej samej grubej ociepliny użyłam w domowej macie dla niemowlaka i byłam w szoku, jak bardzo się z czasem ugniotła. Aż zrobiłam zdjęcie porównawcze. Nie wiem, czy to ja kupiłam taką marną jakościowo, czy aż takie ugniecenie to norma?


Tak przy okazji obfociłam na szybko sznurkową bransoletkę, jaką sobie splotłam na lato. Oczywiście w jedynym słusznym kolorze :)



Czy u Was są upały? Bo tu, nad morzem, ciągle wieje i jakoś tak chłodnawo. Nawet nie ma co marzyć o nalaniu wody dzieciom do dmuchanego baseniku :( Czy lato już było??!

środa, 8 lipca 2015

Żołnierz w okopach

W moje ręce wpadł niewielki kawałek cienkiej dzianiny we wzór moro. Idealnie się nadawał na męski przyodziewek letni :) A ilość wystarczyła dokładnie na krótkie gatki dla Bartka i cienką czapeczkę.


Wykrój to używany już wcześniej model na burdowe spodnie baggy - tym razem skróciłam go tak na oko i spodenki wyszły idealnie za kolano. Na przodzie naszyłam dwie kieszonki - bo po poprzednich spodniach tata się gromko domagał oznaczenia przodu :)


Czapka powstała z tego samego wykroju, co ta wąsata, ale jednak ta dzianina znacznie mniej się rozciąga niż dresówka i czapka wyszła na styk. Dolną krawędź zostawiłam niewykończoną. Zobaczymy, jak się będzie sprawować.
Komplet powstał już w czerwcu, w ramach Tygodnia Szycia Dzieciom, ale nie zdążyłam przed wyjazdem napisać posta i go pokazać.


Niełatwo jest zrobić zdjęcie pełzającemu z prędkością światła modelowi.


Co chwila zwiewał mi z kadru i musiałam go gonić z aparatem po całym pokoju :)


Spodenki w obecnych upałach zostały przetestowane i sprawują się świetnie! Chętnie uszyłabym więcej takich, ale Młody ma mnóstwo ciuchów po kuzynie i nie ma to wielkiego sensu, oprócz satysfakcji własnej :)

poniedziałek, 6 lipca 2015

Koniaków

Będąc w okolicy po prostu nie mogłam nie odwiedzić Koniakowa. Co prawda serwety nie są w moich klimatach, ale podziwiam kunszt ich wykonania i ogrom pracy i umiejętności.




Na wystawie znalazły się nawet kołowrotki. Chciałabym się kiedyś nauczyć prząść...


A tu już bardziej komercyjnie - osławione koronkowe stringi :)


Coś dla fanów ceramiki - odciśnięte motywy koronek w kaflach.



Na pamiątkę zakupiłam ceramiczne serce z granatowym motywem koronki. Cudo!




I jeszcze mały smaczek - ceramiczne tabliczki z adresem naszego pensjonatu :)


Pozdrawiam Was bardzo upalnie :)

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...