Żeby sobie uprzyjemnić życie wymyśliłam szydełkowy puf do pokoju Młodej Skrzetuskiej. Głównym celem było zużycie chociaż części bawełnianych (chyba :) włóczek, co mam ich multum z zapasów po przodkach. No i tak sobie radośnie dziergałam od początku sierpnia. Długo to trwało, bo miałam czas tylko podczas jazdy samochodem i na plaży. Później na plażę było za zimno, więc i tempo roboty zmalało. Ale w końcu zobaczyłam koniec na którym można usiąść :)
Puf ma w środku wypelnienie dwojakie. U góry jest część ze zwykłym, miękkim wypełnieniem z poduszek, co by wygodnie się siedziało, a poniżej jest kłębowisko starych włóczek, co to gryzą, albo mają paskudne kolory, więc na pewno bym ich nigdy nie zużyła i tylko by miejsce zajmowały. W praniu się lekko sfilcowały, więc tworzą w miarę zwartą masę. Nadały też siedzisku ciężkości, więc nie jest już taki lekki, jak zwykła poduszka.
Pokrowiec jest od spodu zapinany na guziki, aby łatwo go było zdjąć i uprać, co przy małym dziecku na pewno będzie często miało miejsce :)
W testach konsumenckich wziął udział kotek, bo Młoda nie bardzo chciała współpracować. Zdecydowanie będzie z niej fotograf, a nie modelka :D
Zaplułam klawiaturę czytając "... podczas jazdy samochodem..." Ja mam jednak nadzieję żę podczas stania w korku :)
OdpowiedzUsuńPraca wielkoformatowa więc i tak szybko przerobiłaś a efekt jest superrr!
Nie, no oczywiście to nie ja byłam kierowcą :D Aż tak wielofunkcyjna to ja nie jestem!
UsuńFantastyczny - pomysł i realizacja! bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!
Usuńfantastyczny puf :) (puf czy pufa?)
OdpowiedzUsuńchodzi taki za mną od dłuższego czasu, czuję się bardziej zainspirowana :)