Wip czyli work in progress, czyli robótki w trakcie. Mniejsze robótki da się upchnąć do woreczka, albo położyć w kącie biurka i zanadto nie przeszkadzają. Jednak przy produkcji koca M. się zbuntował i się lekko irytował, gdy pokaźny kłęb włóczkowy walał się po mieszkaniu. Do tego Młoda namiętnie łapała za druty, bo ona też chce drutować, co groziło destrukcją robótki. No to zakasałam rękawy i uszyłam torbę na wip-y.
Materiał to pseudo zamsz od teściowej, dość gruby i sztywny, więc nie wymagał żadnych dodatkowych podszewek i usztywnień.
Do tego pozbawiłam stare dżinsy M. kieszeni. Przyszyłam je po obu stronach i teraz mam pojemne schowki na wszystkie przydasie potrzebne przy dzierganiu. Do tego torba świetnie się sprawdza, żeby ją zabrać do ogródka i dziergać, mając wszystko potrzebne pod ręką.
Z dżinsów odprułam nawet naszywkę, bo podobał mi się tekst :)
Szablon tworzyłam zupełnie na oko, więc dopiero po uszyciu mogłam stwierdzić, że jednak uchwyt zrobiłam zbyt szeroki. No cóż, nauczka na przyszłość :)
Fantastyczny pomysł! :))
OdpowiedzUsuńRewelacja. I torba i nazwa. A ja już widziałam oczami fantazji jak polskie VIP'y wciskasz do torby (twierdząc że literka "w" to błąd) Opatentuj dla każdej robótkoholiczki
OdpowiedzUsuńHe he, akurat nazwę gdzieś przeczytałam, więc to nie mój pomysł, ale skojarzenie fajne :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń