Kolejne słoiczki z syropem zostały zakręcone i wstawione do piwnicy. Tym razem jest to eksperymentalny syrop herbaciany. Przepis pochodzi z książki o przyprawach, z tej samej, co przepis na syrop z kwiatów z czarnego bzu na winie.
I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że nabyłam beznadziejną herbatę marki Tetley. Potrzebny mi był Earl Grey, a akurat żadnego w domu nie miałam. Więc skusiłam się na herbatę z dopiskiem Intensiv. Taa, w pudełku to może nawet i pachniała, ale zaparzona to nie miała ani smaku, ani zapachu. Totalna porażka. Zaparzyłam zamiast 4 łyżek pół paczki, a i tak nic to nie dało. No cóż, syrop herbaciany smakuje miętą i imbirem, ale nie herbatą :)
W planach mam jeszcze jeden syrop, ale nie wiem czy czasu starczy. Na razie powstał dżem jagodowy do kolekcji zimowej :)
Podobno Earl Grey Lloyd Tea jest dobry - mój ślubny bardzo go sobie chwali :)
OdpowiedzUsuńa w przyszłym roku i ja - nieodwołalnie - robię syropy :)
Pozdrawiam ^^
ciekawy ten syrop
OdpowiedzUsuńa chusta-bajeczna, podoba mi się
pozdrawiam
KonKata
Świetny blog! *.*
OdpowiedzUsuńJestem twoją obserwatorką i liczę na to samo ;*
www.DziewczynawNerdach.blogspot.com
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń