sobota, 25 kwietnia 2015

Różowy kardigan

Jestem duża i tego faktu nie zmienię, a po drugiej ciąży zostało jeszcze sporo "naddatku". Efekt jest taki, że większość ciuchów jest dla mnie przyciasnawa, a na bieganie po sklepach i szukanie nowych czasu zupełnie nie mam. Za to mam trochę czasu na szycie, więc sobie luźne rzeczy szyję :) I tak powstał z różowej wełny kardigan, a właściwie to taka narzutka.


Wełnę udało mi się kupić na końcówkach, więc miałam jej zaledwie metr i to z wadą, gdzie według wykroju potrzeba prawie 3 metry. Taaa, Polak potrafi...


Wykrój pochodzi z Burdy 11/2014, chociaż tak pozmieniany, że chyba oryginału nie przypomina :) Przede wszystkim ciełam bez zapasu na szwy, bo rozmiarówka zaczynała się od 44. Kolejna drastyczna zmiana to skrócenie całości o dobre 10 cm, a i tak wyszedł jak dla mnie to wystarczająco długi.


Musiałam też zrezygnować z wykończenia wszystkich brzegów plisą, bo na taki luksus, to mi już materiału nie starczyło :) Obrzuciłam krawędzie overlockiem, podłożyłam i przestębnowałam. Trochę się dół wywija, ale cóż. Jedynie na karku wzmocniłam brzeg taśmą, żeby się nie rozciągało.


Najbardziej bolesną dla mnie zmianą była konieczność skrócenia rękawów, ale nijak nie chciały się zmieścić na malutkim kawałku materiału, jaki mi został :( W oryginale kardigan jest suto zdobiony riuszkami - u mnie występują symbolicznie, bo tak nie do końca jestem przekonana, czy mi się one podobają.


Na zbliżeniach widać też, że wełna od spodu ma biały, lekko podgryzający włosek. Tkanina jest cienka, ale zaskakująco grzeje. Generalnie jestem z uszytku zadowolona i myślę, że jeszcze kiedyś powtórzę ten model z pełnymi bajerami :)

2 komentarze:

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...