sobota, 23 lipca 2016

Grecka sukienka i relacja z Korfu

Na FB już się do tego przyznałam - jestem mistrzem prokrastynacji! :D To co mogłam uszyć jeszcze wiosną szyłam na ostatnią chwilę przed wyjazdem na urlop. O hurtowym zaopatrzeniu dzieci w spodnie krótkie i długie już pisałam (tu i tu), teraz przyszedł czas na prezentację uszytka super last minute.


Szyjąc te wszystkie spodenki tak sobie dumałam, że przydałaby mi się jakaś zwiewna i przewiewna kiecka na plażę.

W sumie materiał miałam (leżał od dawna i czekał na zmiłowanie), prosty tutorial znalazłam w przerwie na kawę, więc szybka decyzja i w jeden wieczór przed samym wyjazdem uszyłam. No cóż, pośpiech nie jest dobrym doradcą. Sprawę skomplikował fakt, że materiał miałam w dwóch kawałkach (oczywiście kupiony na resztkach) i niestety w pośpiechu zapomniałam, że górę skroiłam bez mierzenia długości (chciałam to zrobić już po zszyciu ramion i przymiarce). Jak się zapewne domyślacie, po zszyciu góry z dołem talia wyszła mi na biodrach. Eh. Czasu na poprawki już nie było, więc szybka decyzja, że w sumie gumka w talii się trzyma, a bufiasta góra może udawać, że tak miało być :P


Kieckę na plaży nosiło się świetnie, zadanie spełniła. Szkoda tylko, że z mojego męża słaby fotograf i zdjęcia są jakie są. Na jego usprawiedliwienie przemawia fakt, że tego popołudnia mocno wiało, a dzieci akurat zrobiły się wyjątkowo marudne i zdjęcia były robione dosłownie w sekundę. Szkoda, bo marzyła mi się piękna sesja w tak cudnych okolicznościach przyrody. Rzeczywistość zaskrzeczała :P


Teoretycznie zostawiłam zapas na długości i mogłabym ją przerobić, skracając górę, ale znając życie pewnie już tego nie zrobię. No chyba, że powiecie, że jest tragicznie i mam przerabiać :D

To część oficjalną już mamy za sobą, teraz same przyjemności. Z góry ostrzegam, że jest cała masa zdjęć i jeśli nie wytrzymacie do końca, to zrozumiem :) Zrozumiem, że zżera Was zazdrość, że tak tam pięknie i słonecznie było :D


Na Korfu zatrzymaliśmy się w miejscowości Sidari. Plaża na zdjęciu powyżej to była najpiękniejsza plaża na jakiej byłam. Odkryliśmy ją zupełnie przypadkiem, szukając drogi do Canal d'Amour. Woda turkusowa, piasek idealny do budowy zamków, cóż chcieć więcej?


Sama mieścinka to hotele i stragany dla turystów, więc niespecjalnie jest o czym pisać, ale to dobra lokalizacja dla dalszego zwiedzania wyspy.


Na "naszą" plażę wchodziło się przez stromą dziurę zrobioną chyba spychaczem w klifie, ale dalsza część rekompensowała niewygodne zejście z nawiązką.


Do tych skał na horyzoncie dało się dojść po gładziutkim, piaszczystym dnie, bez żadnych wodorostów, mułów i innych takich nieprzyjemności. Woda była przyjemnie chłodna - miła odmiana po lodowatym Bałtyku :P


Dzieciaki były zachwycone grzebaniem w piasku, ale do wody niespecjalnie chciały wchodzić, no chyba, żeby jej nabrać do wiaderka i nalać do dziury :)


Plaża jak widać, to malutka zatoczka, otoczona klifami.


A to już słynny Canal d'Amour. Nie udało nam się tam dotrzeć w południe, a to ponoć najlepsza pora, żeby zrobić zdjęcia turkusowej wody. Ale i tak było tam klimatycznie. Plaża malutka, wypożyczenie leżaków mega drogie, ale widoki skał i ze skał bezcenne :)


Pierwszą dalszą wycieczkę zrobiliśmy do Peroulades, na Logas Beach. Jest to maluteńka plaża u stóp stromego klifu. Tak mała, że ponoć przy większych falach jest zupełnie zalewana.


Na szczycie klifu jest restauracja ze szklanym pomostem, na który lepiej, żeby osoby z lękiem wysokości nie wchodziły :D


Jak widać Ula lęku wysokości nie ma :D


I rzeczona plaża widziana z góry.


Widoki ze szczytu klifu są zapierające dech w piersiach - nawet dosłownie, bo całkiem silnie wiało :P


Dalszy punkt programu - Cape Drastis. Najbardziej na północ wysunięta część wyspy, z jeszcze lepszymi widokami.


Można tam zawędrować niemalże na sam koniec, ale z dzieciakami przedreptaliśmy tylko kawałek i zawróciliśmy.




Niesamowite były te trawy (trzciny może) - niemalże dwa razy wyższe od człowieka.


Dalej na południowy zachód odwiedziliśmy Paleokastritsę. GPS poprowadził nas najbardziej wąską, krętą i stromą drogą, jaką kiedykolwiek jechałam. Dobrze, że nie musieliśmy się mijać z żadnym jadącym z naprzeciwka samochodem. Na miejscu popłynęliśmy w krótki rejs do Błękitnych Grot.


Cudownie turkusowa, ale zimna woda i żwirowa plaża. Ja pływałam (na zdjęciu powyżej w lewym dolnym rogu widać moje nogi nad wodą), a dzieciaki rzucały kamienie do wody.




Zupełnie przypadkiem trafiliśmy na małą knajpkę dosłownie zawieszoną na ścianach klifu.



Jej główną atrakcją była możliwość wspinaczki po skałach i skoków do wody. My się nie odważyliśmy :)


I ostatnia nasz wycieczka - wzdłuż wschodniego wybrzeża do stolicy wyspy - Kerkiry. Droga prowadziła zboczem stromej góry. Widoki były zapierające dech w piersiach. Zachowywałam się jak japoński turysta, bo co chwila wołałam, żeby zatrzymać samochód i wyskakiwałam robić zdjęcia :D


I sama stolica ze swoimi twierdzami i uroczymi, wąskimi uliczkami ze sklepami i knajpkami dla turystów.




Pośród chińskiej tandety, tej samej w Grecji, Turcji, czy Egipcie można było znaleźć sklepiki z naturalnymi gąbkami i wyrobami z drewna oliwnego.


Nie oparłam się ciekawości i nabyłam taką gąbkę do mycia. Zobaczymy, jak się będzie sprawować.


Taki mobilek też bym chętnie przygarnęła, ale limit bagażu w Ryanair jest drastycznie niski :P



Mówiłam już, że uliczki są ciasne, a domy wąziutkie?


Ostatnia perełka stolicy - Brama Agios Nikolaos, czyli mała kapliczka zbudowana na wysepce. Bardzo klimatyczne miejsce, tylko szkoda, że akurat trafiliśmy na wielkie grackie wesele z dzikim tłumem gości :)


Dodatkową atrakcją są samoloty przelatujące tuż nad głową i lądujące niemalże na wodzie.





A nie mówiłam, że będzie dużo zdjęć? :P


Eh, szkoda, że urlop zawsze kończy się za szybko!
Dla tych, którzy dotrwali do końca mam jeszcze informację, że od niedawna można znaleźć mnie też na Instagramie - wpadajcie i obserwujcie! Zapraszam :D

4 komentarze:

  1. Wakacji tylko pozazdrościć a kiecka jest ok ;-) Żałuję, że ja zdążyłam uszyć sobie tylko dwie bluzki przed wyjazdem na urlop a resztę kupiłam na szybkich zakupach w outlecie. Odkąd szyję dla innych to dla siebie już mi się nie chce... Piękne widoki :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też żadko kiedy zdążę uszyć wszystko to, co zaplanowałam i ostatecznie też kupuję, ale denerwuje mnie słaba jakość rzeczy sklepowych.

      Usuń
  2. Korfu ładne,a Ty piękna jak nimfa wodna. Nic nie powinnaś poprawiać,śmigaj na Bałtyk,tylko nie zapomnij rajstop i swetra ;)fajny print na te turkusowe wody w Grecji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ho ho, nimfa :) Tego jeszcze mi nikt nie mówił :D

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...