poniedziałek, 27 lipca 2015

Co uszyłam na urlopie

Ci, którzy zaglądają na mój FB wiedzą, że dzień przed wyjazdem na urlop kurier dostarczył mi moją nową maszynę. Z wypiekami na twarzy, zamiast pakować walizki, obmacywałam ją i obśliniałam próbując jak szyje. To widząc, mój mąż zaproponował (sam!), abym wzięła ją ze sobą, bo pierwszy tydzień urlopu mieliśmy spędzić u teściów (teściowa jest krawcową). Dwa razy nie musiał powtarzać :)
Wzięłam ze sobą całą siatkę ścinków, aby popróbować różne ściegi. Ale teściowa mi dała kilka kawałków fajnego materiału i zamiast bezcelowo szyć ścinki, powstał cały zestaw toreb i kosmetyczek!


Sesje zdjęciową zrobiłam już w pensjonacie w Wiśle. Ta kratownica to pewnie było coś do orania pola, ale świetnie się sprawdziło w roli wieszaka :)


Prawie wszystkie uszytki mają jednakową podszewkę z granatowo - fioletowej bawełny.


Zaczynając od najmniejszych (wykorzystałam nawet najmniejsze skrawki materiału :)) Powstał malutki portfelik i większa kosmetyczka. Portfelik od razu zakosiła mi Ula, bo idealnie nadaje się do jej spinek do włosów :)


To na środku, to worek na zabawki Bartka. Jedyny bez podszewki.


Po lewej widnieje koszyk na moje drutowe robótki. Ma szerokie dno i dodatkowo na górze wszyłam zamknięcie zaciągane na sznurek, aby nic mi z koszyka nie wypadło. Teraz mogę zabrać robótkę ze sobą i dziergać w plenerze. Koszyk sprawdza się idealnie!





I największy uszytek to dwustronna torba na ramię z długimi uszami. Jedyna, do której zapomniałam wszyć metkę :)




Zdjęć więcej niż teksu, bo w sumie o czym tu pisać :) A maszyna spisuje się na medal i jestem z niej bardzo zadowolona. Do tego stopnia, że planuję napisać dla Was jej recenzję, so stay tuned :)


Jak już tyle zdjęć jest, to dołożę jeszcze kilka zdjęć z urlopu z bacówki, bo pojedliśmy sobie trochę oscypków i miło mi się ją wspomina :)



A najlepsza była żyntyca do spróbowania na miejscu. Cudownie gasi pragnienie w upał!


Pozdrawiam Was serdecznie ze zdecydowanie za zimnej i deszczowej Gdyni :)

2 komentarze:

  1. ha ha!! To musiał być ulltra-przyjemny amok, skoro w tydzień uszyłaś tyyyyle rzeczy i to jakich praktycznych! Dla każdego coś miłego :) Tylko biedny mąż - spinek nie nosi, klocków nie rozrzuca, dziergać nie dzierga..... musiał obejść się smakiem. No, chyba że inna "niespodzianka" przypadła mu w udziale :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Mężowi pod okiem teściowej zwęziłam spodnie :D, sobie z resztą też :)

      Usuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...