Na początku listopada (a termin porodu miałam na 8 listopada) Młoda była zaproszona na urodziny córki sąsiadki. Więc jak zwykle zmuszona byłam zasiąść do maszyny i coś uszyć. Wybór padł na polarowy kocyk i misia do kompletu. Za szycie zabrałam się w piątek i tak sobie szyłam, a skurcze powoli narastały :) Pod wieczór już były dość silne i częste, więc dałam za wygraną i nie dokończyłam już mordki misia. Pojechałam do szpitala, a nad ranem urodził się Młody. Tak więc Młoda z tatusiem pojechała na urodziny bez prezentu.
Z przyczyn oczywistych nie miałam potem za bardzo czasu na dokończenie roboty. Zmobilizowałam się dopiero na początku grudnia i misio zyskał na wyrazie twarzy.
Kocyk jest dosyć słusznych rozmiarów, podłużny, może też służyć jako narzuta na łóżeczko. Z jednej strony różowy polar, z drugiej tkanina bawełniana z Ikei.
Misio powstał z tego samego polaru, a brzuszek i mordka to biały polar minky. Oczy i nosek wyszyłam brązowym kordonkiem. Mam nadzieję, że wyszedł podobny do misiów?
Tak w sumie, to do dzisiaj nie wiem, czy się małej Amelce prezent spodobał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz