W grudniu mieliśmy świąteczną imprezę firmową. Taaa, trzeba było kupić kieckę i wybrać dodatki. Znów ból głowy - w co ja mam się ubrać??!!! W ramach kontestacji kiecek w wydaniu sylwestrowo-weselnym (bleh) postanowiłam, że pójdę w spodniach i eleganckiej bluzce. Ale jak to wżyciu bywa, trafiłam na całkiem fajną kieckę, uniwersalną w kroju i kolorze (cała czarna! :). No wię powstał problem dodatków. Kiecka mało wydekoltowana, więc odpadały wszystkie naszyjniki i łańcuszki. W dodatku tą czerń trzeba było czymś ożywić. Przypomniałam sobie lariat Yennene i gorąco zapragnęłam mieć podobny. Tydzień gorączkowej pracy po nocach, wykańczanie przed samym wyjściem na imprezę i jest! Udało się :)
Dziergany z Toho 11/0, na 6 koralików w rzędzie. Musiałam nawlec ponad sześć i pół metra koralików - zajęło mi to całe trzy wieczory :)
Wyszedł długi na prawie metr trzydzieści, bez dyndadeł. Nawlekany na oko, więc nie wszystkie przejścia kolorystyczne mnie satysfakcjonują, ale generalnie wyszło fajnie.
Taki ogrom dziergania dał mi trochę do wiwatu, więc musiałam zrobić sobie dłuższą przerwę od bransoletek - przerzuciłam się więc na druty i maszynę :D
Świetne kolory:)
OdpowiedzUsuńależ on śliczny!!!! bardzo mi się podoba:)
OdpowiedzUsuń:D Dzięki :)
UsuńPiękny! A ja dalej nie ruszyłam z moim wężem. Chciałam go zabrać w sobotę do Lil, ale mnie rozłożyło :(
OdpowiedzUsuń