Ja to mam jednak szczęście :) Pojechaliśmy z Młodą na plażę i chcąc się polansować założyłam nową bransoletkę. W tej ze względu na grubość nie mogłam użyć magnetycznego zapięcia, tylko zwykłe, na karabińczyk. Młoda Skrzetuska koniecznie chciała mi ją zdjąć z ręki i od szarpania musiało się poluzować ogniwko. W pewnym momencie spaceru zdałam sobie sprawę, że już nie mam bransoletki, grrr.
Było mi żal, ale przynajmniej tym razem zdążyłam jej cyknąć zdjęcia przed zgubieniem :) Jakie było moje zdziwienie, gdy po powrocie do domu znalazłam ją na dnie torby wózkowej! Głupi to ma szczęście! :)
Pierwszy raz spróbowałam na tej bransoletce techniki robienia ukośnie. Trochę więcej dłubaniny, ale efekt przy takiej grubości super leisty. Robiona z Toho 8/0, 8 koralików w rzędzie.
Pierwszy raz spróbowałam też takiego kolorystycznego melanżu, zainspirowana Effciowymi pracami.
A tak na marginesie, to wzięłam kilka dni wolnego, żeby pojechać z rodziną poleżeć trochę na plaży. I co? Kicha, od razu pogoda się skiepściła. No po prostu standard! Tak więc siedzimy w domu i dopiero popołudniami śmigamy na lokalne, miejskie plaże. A mi się marzyły bezkresne piaski Piasków, ehhhh...
Piękna jest ! Podziwiam Was za cierpliwość do takich bransoletek :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie http://paulaaart.blogspot.com/
Cudna! Ja po naszym czerwcowym spotkaniu jeszcze nie odważyłam się wziąć szydełka do ręki :D Ale może kiedyś... :)
OdpowiedzUsuńTe bransoletki są przecudne!
OdpowiedzUsuńMi chyba jednak brak cierpliwości do aż takiej dłubaniny ;P
śliczna ^^ dobrze, że się znalazła :)
OdpowiedzUsuńO, widzę, że taki melanż się spodobał! Dziękuję bardzo :) Zabieram się za dłubanie kolejnych...
OdpowiedzUsuń