Ale, ale - tylko co ja właściwie zrobię z jednym maleńkim (bo zaledwie 50g) moteczkiem?! No to ruszyła maszyna i zaczęło się główkowanie. A że niedawno w ramach eksperymentu nabyłam Burda druty i oczka (albo jakoś tak), to i szybko się znalazł interesujący model pseudo sweterka. Co prawda oryginał jest z grubej włóczki, a ja tu chcę cienką, ale jak przerobię na grubych drutach, to wyjdzie taka lekka okrywajka-plecogrzejka. Taaa, tylko nie mam grubych drutów - to siup jedne do koszyka, plus te 4(!!!) zjawiskowe motki. Przydałby się w sumie jeszcze specjalistyczny płyn do prania tych wszystkich cudnych włóczek i tym sposobem wyszły całkiem pokaźne zakupy - a przecież ja nie miała zamiaru nic kupować!!!!!
Czy wy też tak macie?
Ja się chyba wypiszę z tych wszystkich newsletterów!
A w dodatku po otwarciu przesyłki nastąpiło wielkie rozczarowanie :( Na zdjęciach włóczka wygląda dużo jaśniej, z przewagą turkusu, a w rzeczywistości jest bardzo ciemna, tylko z niewielkimi pasami turkusu. Kolor był opisany jako turkus z fioletem, a tu też mamy butelkowo zielony i różne inne odcienie pośrednie. Dla porównania możecie zajrzeć na stronę sklepu. Włóczka jest też bardzo zmienna w grubości włókna. Na szczęście przy przerabianiu na grubych drutach mi to nie przeszkadza, ale gdybym robiła na cienkich to bym się chyba załamała :( W dodatku każdy motek zaczyna się od innego koloru, więc ciężko je do siebie dopasować. Natrafiłam też już na supeł, a dopiero zaczęłam dziergać. Mam nadzieję, że w noszeniu włóczka się sprawdzi dobrze, pomimo tych pierwszych rozczarowań.
P.S. Moje sutaszowe kolczyki wygrały wyzwanie Żyj kolorowo na Pomorskie Craftuje!!!!
A ja polecam tą włóczkę - nawet bardzo, przerabiałam z niej kilkukrotnie i to na cienkich drutach i różnica grubości nie przeszkadzała...a kolory zawsze mieszałam przerabiając z dwóch motków na raz i też było ok...a co do zapasów, zakupów i włóczkowych promocji mam identycznie:))))
OdpowiedzUsuńmiłego dnia :)
A to mnie trochę uspokoiłaś :) Dzięki
UsuńJa tak mam z koralikami... Dopóki nie zabrałam się za te "wstrętne" węże, prawie wcale nie musiałam zamawiać niczego craftowego z internetu, mam spory zapas różnych innych koralików, no a te główne robię sama. A teraz co chwilkę, stówka tu, stówka tam, pracownia tonie w Tohulcach, ja sobie obiecuję, że najpierw je przerobię, zanim zamówię nowe, ale... wiadomo jak to jest!!! Za włóczki się w takim razie nie biorę, bo dopiero utonę w pracowni, o stanie portfela nawet nie wspomnę... ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Czekam co wyjdzie z Twojej nowej włóczki, jestem baaardzo ciekawa jak te kolorki będą się prezentowały przerobione :)))
Cieszę się, że nie tylko ja mam problem z nadmiarem dobra wszelakiego :) No pewnie, że pokażę - macham zawzięcie drutami, więc może już niedługo...
Usuńsamo życie :) dobrze, że nie mam za co kupować :D
OdpowiedzUsuńa mnie się kolor włóczki bardzo podoba :) czekam co z niej zrobisz ^^
UsuńJa kupuję, a potem mam wyrzuty sumienia :)
UsuńTeż kupiłam te włóczkę, I faktycznie kolorystyka jak piszesz, nitka bywa nierówna i supełki się zdarzają. Ale w wyrobie ( robię otulacz na szydełku) daje bardzo ładny efekt. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa efektu...
UsuńCudne kolory! Fakt, człowiek zagląda do takiego sklepu, ot tak, a potem przyjeżdża kurier z paką jak słoń.
OdpowiedzUsuńHe he, to pocieszające, że inni mają tak samo :)
UsuńBardzo lubię ten kolor delighta, wychodzą z niego śliczne rzeczy. Z nawsetterów kiedyś chciałam się wypisać dla ratowania kieszeni, ale nie mogłam przeżyć tych promocji, które mogłyby mnie ominąć... :))
OdpowiedzUsuń