niedziela, 21 listopada 2010
Zegar dwuserwetkowy
Powracając do głównego tematu wytworów, chciałabym pokazać zegar, który powstawał bardzo wolno. Najpierw najłatwiejsza część - czyli zakup. Potem musiał sporo odleżeć czekając na lepsze czasy. Później biłam się z myślami jak go wykończyć. W ostateczności zdecydowałam się na dwie serwetki - w oryginale złote, po kontakcie z lakierem niestety lekko zzieleniały.
Z pomocą M (eh, kobiety i technika :) udało sie zamocować mechanizm, a po kilku wygiętych gwoździach zegar wisi już na ścianie. Brakuje mi jednak cyferek, bo ciężko odczytać godzinę. Może kiedyś jakieś dodam, albo i nie :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ładnie wyszedł :)
OdpowiedzUsuńKurcze, też mam mnóstwo takich "dojrzewających" rzeczy, hehe
Widać niektóre muszą odleżeć swoje i już ;)
podoba mi się ten lekko zielonkawy odcień :)
OdpowiedzUsuńco ciekawsze, ja również baaaardzo powolutku zabieram się za zrobienie zegara... myśl dojrzewa i kreuje się - zobaczymy kiedy się za niego wezmę ;)
Ja się pocieszam, że takie leżące i czekające projekty są jak dobre wino - z czasem stają się coraz lepsze :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny zegar, kolorystycznie pasowałby mi do pokoju :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie! :)
www.fashionablyyy.blogspot.com
Chętnie wymienię się linkami bądź Obserwowanymi. Jeżeli jesteś zainteresowana zarabianiu na swoim blogu bądź stronie, proszę o komentarz lub PW!
Pozdrawiam