Końcówkę przerabiałam trzymając kciuki, żeby włóczki starczyło do końca okrążenia, więc zostały same resztki.
Chociaż i tak ostatni rząd musiałam nawet pruć i przerobić jeszcze raz węższym ściegiem, bo uparłam się, żeby była cała sekwencja kolorów.
I jeszcze zdjęcie w całości - widać niestety, jak najgrubszy różowy zdeformował trochę kocyk i nie jest idealnie płaski. Jeszcze go nie prałam, więc mam cichą nadzieję, że po upraniu trochę te fałdy się wygubią.
Nadal jakoś nie mogę się rozstać z szydełkiem, chociaż ostatnio zaczęły mi puchnąć dłonie, no ale w końcu to 40 tydzień :) Najwyższy czas, żeby córcia zechciała wyjść!
No taki piękny kocyk to Dzidzia musi już zobaczyć.
OdpowiedzUsuńCudo!!!ale się napracowałaś!
OdpowiedzUsuńjakie to musiało być pracochłonne ..
OdpowiedzUsuńefekt świetny ;)
piękne dzieło,dużo pracy
OdpowiedzUsuńWidzę, że przygotowania dla dzidzi w pełni. Trzymam, kciuki za szczęśliwe rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
OdpowiedzUsuńDużo pracy, ale warto kiedy efektem końcowym jest takie dzieło ;))
OdpowiedzUsuńRewelacyjny kocyk! Gdyby mnie wychodziły tylko takie "fałdki", to bym się w ogóle nie przejmowała ;))
OdpowiedzUsuńAle się nasłupkowałaś :) warto było - jest ekstra!
OdpowiedzUsuń