Dawno, dawno temu, za górami za lasami... No dobrze, może nie aż tak dawno, ale już jakiś czas temu dostałam od teściowej dwie białe, eleganckie poszewki na poduszki. Z braku wkładów i ogólnej koncepcji zagospodarowania leżały sobie cichutko w szafie. Aż się doczekały :)
Na fali manii szydełkowej wydziergałam dwa koła, wykorzystując resztki włóczki zalegającej w kartonie. Włóczka jest częściowo bawełniana, a częściowo taka śmieszna cieniowana na grubości. Niestety składu nie znam, bo etykiety nie przetrwały do dnia dzisiejszego. Do kompletu uszyłam wkłady i wypchałam nadzieniem poduszkowym (też otrzymanym od nieocenionej teściowej :)
Koła były robione zupełnie na oko, bez żadnego schematu - ot, taka twórcza improwizacja :) Żeby nie było nudno, to zmieniłam im układ kolorów. Kółka w zbliżeniu:
A dlaczego to są poduszki przyszłościowe? Podpowiedzią powinien być kolor kółek :) Ponieważ na naszej kanapie i łóżku jest już zbyt dużo poduszek, więc te będą do przyszłego pokoju córki, jak już się dorobi własnego łóżka.
I na koniec pytanie retoryczne - dlaczego ja, osoba nienawidząca różu, mając w brzuchu córkę robię ostatnio wszystko w kolorze różowym???
Po pierwszę. Wielkie gratulację dla przyszłej mamy.
OdpowiedzUsuńPo drugie. Tak to już jest z tym różem, znam sprawę z autopsji
Po trzecie. Poduszki śliczne :)
No właśnie, dobre pytanie. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :) Więcej różu w produkcji!
OdpowiedzUsuńOch, jak mi się te wszystkie poduszki podobają! Trzy cuda ;-)
OdpowiedzUsuń