Nigdy nie byłam fanką Halloween, ale w tym roku się lekko ugiełam :) Dostałam od siostry małą dynię i stwierdziłam, że czemu nie. Tak więc nóż w dłoń i wyrzeźbiłam Panią Dynię z kokardką na głowie :) A co tam.
Nadal szaleję kulinarnie - eh, ten nadmiar czasu wolnego... Zaintrygował mnie przepis na karmelowiec, jaki znalazłam u Flory. Jakoś dziwne mi się wydało połączenie krakersów ze słodkim, ale postanowiłam spróbować.
Musiałam je lekko zmodyfikować - z braku blachy prostokątnej użyłam mniejszej, kwadratowej i to niestety był błąd, ponieważ warstwa masy budyniowej była zbyt gruba i troszkę mdła. Ciasto jest ciekawe i myślę, że jeszcze kiedyś je przygotuję w poprawionej wersji.
Na tfórczym froncie wrze, ale jeszcze nie mam nic gotowego do pokazania. Szablon niestety się nie znalazł, więc kupiłam nowy :) Dzisiaj namalowałam wzorek, więc może jutro M. da się namówić i uda się półkę powiesić i obfotografować...
jaka fajna dyniusia :D Ja mialam 2 lata temu, w oknie straszyla :D
OdpowiedzUsuńFajna dynia a ciasto wygląda znakomicie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ciasto wyglądało i smakowało przepysznie!
OdpowiedzUsuńPani Dynia sympatyczna a ciacho wyglada smakowicie - teraz do porannej kawki przydalby sie taki kawaleczek "0)
OdpowiedzUsuń