piątek, 3 sierpnia 2018

Naprasowanki z Aliexpress - czy warto kupić?

Tak w sumie, to jest to tylko pretekst, żeby pokazać Wam nasze nowe, białe t-shirty :) Już od dawna miałam chętkę uszyć sobie taki basikowy t-shirt, pasujący do wszystkiego, ale jakoś ciągle było coś ważniejszego do zrobienia. Aż w końcu Ula potrzebowała białą koszulkę na pokaz gimnastyczny, więc się zmobilizowałam.


Powstały dwa t-shirty, a żeby nie było nudno, to oba ozdobiłam rzeczonymi naprasowankami.


Bluzki uszyłam z bardzo mięsistego i miłego jerseyu z miekkie.com. W dodatku jest to czysta biel, taka bardziej chłodna, a nie tam żadne ecru, czy złamane biele, z czego jestem bardzo zadowolona!
Wykrój na moją bluzkę pochodzi z Ottobre Woman 2/2017, a Uli z Burdy 04/2018. I to w sumie byłoby tyle, co można napisać o zwykłych t-shirtach :)


Wracając do tematu naprasowanek. Kupuję je już nałogowo i zebrałam całkiem sporą kolekcję, a kolejne są w drodze :) Dotychczas w polskich sklepach nie widziałam ich w ogóle, więc nie mam porównania co do ceny/jakości.


Naprasowanki z Ali kosztują różnie, te najmniejsze pojedyncze kosztują grosze, arkusze z kilkoma wzorami to wydatek 3-4 złotych, natomiast najdroższe są te duże (np. lew kosztował 6zł). Często też sprzedawcy dorzucają w gratisie pojedyncze sztuki.


Kilka z nich znalazło już swoje miejsce na ubraniach dzieci (tu można je zobaczyć) i moich. Często na Fb pytacie, jak się naprasowanki zachowują w praniu. Piorę je na 40 stopni, na maksymalnych obrotach. Staram się ich nie suszyć w suszarce, ale przyznam się, że już kilka razy zapomniałam je wyjąć. I praktycznie nic się nie stało. Na Uli koszulce lekko się jeden brzeg odkleił, ale po ponownym przyprasowaniu trzyma się bez zarzutu.


Jak dotychczas najgorzej się pomarszczył jeden szop, ale wydaje mi się, że musiałam go źle naprasować na samym początku, bo już po pierwszym praniu wyglądał nienajlepiej, natomiast inna naprasowanka z tego samego zestawu na Bartka dresach trzyma się dobrze i wygląda jak nowa.


A jak najlepiej je naprasować? Nastawiam żelazko na trzy kropki i prasuję przez papier do pieczenia. Właściwie, to nie prasuję, tylko przykładam żelazko i chwilę trzymam, żeby klej zdążył się roztopić. Trzeba przy tym uważać, żeby nie trzymać za długo, żeby nie spalić naprasowanki. Potem czekam krótką chwilkę, żeby naprasowanka lekko ostygła i delikatnie odrywam folię. Czasem trzeba lekko wspomóc się paznokciem, bo drobne i wąskie elementy nie bardzo chcą się odkleić od folii. Na koniec jeszcze tak dla pewności ponownie przeprasowuję przez papier i odkładam do całkowitego ostygnięcia.


Uprzedzając Wasze pytania, wrzucam poniżej kilka przykładowych linków:


Przy okazji przypomnę Wam mój poprzedni wpis o krawieckich gadżetach z Ali - znajdziecie go tutaj.


A jakie Wy macie doświadczenia z naprasowankami? Piszcie śmiało w komentarzach, bo jestem bardzo ciekawa Waszej opini. A jeśli chcecie być na bieżąco z tym, co wychodzi spod mojej igły, to zapraszam na Fb i Instagram!

7 komentarzy:

  1. Ogólnie nie używam naprasowanek, ale tymi torbami mi je sprzedałaś :) Koniecznie będę musiała sobie jakieś zamówić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrafią odmienić oblicze zwykłej torby, nieprawdaż? :)

      Usuń
  2. Cudne. Już kiedyś zwróciłam uwagę na używane przez ciebie naprasowanki. Ale jakoś nie miałam do nich zaufania
    Ale po tym poście chyba się skuszę i zamówienia kilka na próbę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że warto spróbować, bo majątku na nich się nie straci, a dają fajny efekt :)

      Usuń
  3. Cześć,
    Prasowanki zawsze kojarzyły mi się z czymś, co odpada po kilku praniach. Widać technologia poszła do przodu :)
    Pozdrawiam,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie kilka prań wytrzymały, zobaczymy co będzie dalej :)

      Usuń
  4. Bardzo mi się podobają! Bluzeczki też fajne

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...