Stwierdzam, że takie wspólne filcowanie to wspaniała wymiana doświadczeń i możliwość nauki nowych rzeczy. Dzięki niemu mam teraz głowę pełną nowych pomysłów na kolejne wytwory i mnóstwo zapału! Do dzieła!!!
czwartek, 13 stycznia 2011
Z pamiętnika rybaka
Efektem sobotniego spotkania filcowniczego są te oto mitenki. Pierwsze w moim dorobku. Dotychczas korzystałam jedynie z czesanki hiszpańskiej - wiadomo - tańsza :) Ale jest ona sztywniejsza, grubsza i przede wszystkim dość gryząca. Dzięki uprzejmości Małgosi mogłam ukulać te mitenki z mięciusieńkiej czesanki australijskiej. Daje ona filc cieniutki i milutki. Aż przyjemnie je nosić! Już chodzi mi po głowie zakup nowej wełenki :)
Kolory i dekoracje jakoś tak kojarzą mi się morsko :) Dla wzmocnienia efektu dodałam kilka srebrnych koralików - są niczym błysk morskich fal w pełnym słońcu... Ach, tęsknię do lata :)
Dzięki uprzejmości Plastusi mogłam wypróbować jak się filcuje dekoracje z silk laps, loków i wałeczków czesankowych. Podziękowania również dla Ani za pomoc przy wycięciu formy mitenek.
Stwierdzam, że takie wspólne filcowanie to wspaniała wymiana doświadczeń i możliwość nauki nowych rzeczy. Dzięki niemu mam teraz głowę pełną nowych pomysłów na kolejne wytwory i mnóstwo zapału! Do dzieła!!!
Stwierdzam, że takie wspólne filcowanie to wspaniała wymiana doświadczeń i możliwość nauki nowych rzeczy. Dzięki niemu mam teraz głowę pełną nowych pomysłów na kolejne wytwory i mnóstwo zapału! Do dzieła!!!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
piękne są... mnie się takie marzą... ale na razie ledwie etui mi wyszło :D
OdpowiedzUsuńwięc może spróbuje jakoś latem...? :)
Aniu, śliczne mitenki ci wyszły. Rzeczywiście z morzem się kojarzą. I ja tęsknię do lata...
OdpowiedzUsuńpiękne mitenki:)
OdpowiedzUsuńthose are adorable!
OdpowiedzUsuńBardzo fajne!
OdpowiedzUsuń