piątek, 26 listopada 2010
Sloneczne koraluszki
Dawno jakoś nie robiłam nic z filcu. Może przez to, że jestem ostatnio zaganiana, a na jedno filcowe posiedzenie trzeba poświęcić minimum godzinkę, bo inaczej to nie ma co całego warsztatu rozkładać. Bardziej mi pasowały druty, bo można na chwilke przysiąść w fotelu i machnąć kilka rządków, bez robienia wielkiego bałaganu. Zbliżam się już do końca dzieła, więc niedługo pokażę, a w między czasie pokaże korale, kóre niedawno udało mi się ukończyć:
Koraluch wyszyty jest cekinami, koralikami przywiezionymi z pchlego targu w Berlinie, a na środku jest kawałek nursztynu od siostry :) Aha, kwiatkowe cekinki tez sa z Berlina.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Twoje wojaże owocują wspaniałymi zdobyczami i przeistaczają się w prawdziwe śliczności.
OdpowiedzUsuńlubie ten miodowy odcien zolci... :) korale bardzo ladne, podoba mi sie, ze nie sa przegadane :)
OdpowiedzUsuńŚliczne!
OdpowiedzUsuńgenialne
OdpowiedzUsuń