Poniżej krótki przegląd moich łupów :)
Zboczenie filcowe juz od początku wyprawy kazało mi szukać suków z wełną :P I nie zawiodłam się, znalazłam suk farbiarzy, ale o tym w następnym poście. Tutaj pokażę wełnę jaką kupiłam - tak eksperymentalnie, bo byłam ciekawa, czy da się wfilcować do mojej czesanki.
W Fezie zwiedziliśmy garbarnie (niezapomniane przeżycie węchowe), więc nie mogłam się oprzeć i zakupiłam kilka rzeczy ze skóry. Na swoje rozgrzeszenie mam fakt, iż kosztowały tyle, co w Polsce chińska cerata zwana szumnie ekoskórą.
Czerwona torebka:
Skórzane balerinki i papucie. Ponoć to ręczna robota. Ciekawostką są dla mnie podeszwy ze skóry - ciekawa jestem jak się będzie chodziło.
Oczopląsu dostałam przy kramach z pasmanterią. Takiej ferii barw to ja jeszcze nie widziałam! Spędziłam chyba z 15 minut podejmując decyzję jakie kolory nitek jedwabnych kupić :) Nitki są nawinięte na bambusowe kijki, które wzbudziły ciekawość celnika na frankfurckim lotnisku. Do tego kupiłam kilka guziczków - śmiesznych węzełków ze sznurka, które ozdabiają arabskie dżalabije.
Potem już standardowo nabyłam kilka par kolczyków i breloczków:
Ładnie haftowaną tunikę:
A z rzeczy różnych: pachnidło w kostce - ponoć to ambra, skrzyneczkę z drewna tui, przyprawy do kuskusu. Mój M na pocieszenie dostał od sprzedawcy naturalne wykałaczki do zębów - czyli ususzony kwiatostan czegoś :)
Uff, wyszło jednak, że chyba jestem zakupoholiczką :) To na koniec mała zagadka - co to jest?
Fajne zakupy :D Chyba mnie też ciężko byłoby się oprzeć takim cudom!
OdpowiedzUsuńOch przypomniała mi się i moja podróż do Maroka, z perspektywy czasu były to nie małe wrażenia. Ale tam świeżo na miejscu jakoś mało mnie to wszystko przekonywało, zwłaszcza natrętni mieszkańcy, którzy sprzedali by własne dziecko ;)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko warto jechać, choćby po pamiątki;)
Co kraj to obyczaj.......niestety pozbawieni jestesmy tolerancji i trudno nam przeskoczyc innosc tubylcow/odpowiedz na komentarz OLGA/.Zazdroszcze ..i zakupow i niezapomnianych przezyc,na pewno bylo warto.A zagadkowe na czynie ,,,,,,,,wydaje mi sie,ze to miseczka w ktorej sporzadza sie slynny "harkous";)
OdpowiedzUsuńCiekawe zajęcie,interesująco opisane i pokazane-ale trochę się "zakałapućkałaś" w tych zaprzeczeniach i wyszło nie to ,co chciałaś wyrazić...:W poniższym zdaniu "No więc nie byłabym sobą, gdybym z wyprawy nie wróciła z pustymi rękami :P "zapewne jest niepotrzebne to drugie "nie",bo z dalszego opisu jednoznacznie widać,że nie byłabyś sobą,gdybyś wróciła z pustymi rękami-taki lapsusik czasem się każdemu zdarza...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za korektę,ale zapewniam,że czynię to z życzliwości-blog będzie wyglądał jeszcze lepiej...
Cieplutkie pozdrowienia załączam...:)))
Tak sobie kliknęłam następny blog i znalazłam się u Ciebie, potem patrzę: już tu byłam. Ostatni post te obłędne nici jedwabne, buciki nie wiem czy ładniejsze z góry czy też podeszwy, no i kolczyki z moimi ulubionymi pomocnymi dłońmi. Wspaniała podróż. Szkoda, że nie mogę latać i moje podróże ograniczają się do Polski, którą jednak bardzo kocham, za wrażenia, które mi dostarcza.
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe komantarze. Podróż była fantastyczna, przywiozłam z niej zarówno pamiątki, jak i mnóstwo wrażeń. Polecam każdemu! :)
OdpowiedzUsuńfantastyczne zakupy!
OdpowiedzUsuńskórzane rzeczy cudne... piękne kolory i orientalne formy - to właśnie uwielbiam! :)
rozumiem Cie doskonale!
OdpowiedzUsuńInność rzeczy do kupienia mnie bardzo nakreca. I też kupuję nici, wlóczki i inne fajości.
A to co pokazujesz to nie jest rodzaj tarki do pięt?
Nie, to szminka albo róż do policzków
UsuńPumeks :-)
OdpowiedzUsuń